Inter Mediolan zremisował wczoraj
na wyjeździe z Lazio 1-1 i mogłoby się wydawać, że jest to dobry rezultat. Mecz
na obcym terenie, mocny rywal i tego typu wymówki… Być może i ja przychyliłbym
się do tezy budowanej przez trenera mediolańczyków, Antonio Conte, o tym, że
punkt ten należy szanować, a drużyna idzie w dobrym kierunku. Przychyliłbym się,
gdyby nie to, że mam oczy oraz rozum (podobno) i widzę wyraźnie, że zespół pod
wodzą Pana Antka zmierza donikąd. Poniżej postaram się przedstawić kilka
argumentów świadczących o tym, że z tym trenerem Inter nie wygra zbyt wiele.
Złe decyzje personalne
Wiadomo, jeśli chodzi o wybór
składu zawsze znajdą się malkontenci. Czemu gra ten, czemu tamten siedzi, a
dlaczego ten gra w środku, a nie na boku… klasyka gatunku. Problem w tym, że
Pan Antonio regularnie osłabia skład drużyny wystawiając jawnych sabotażystów.
Przykłady? Proszę bardzo. W niedzielnym meczu z Lazio na lewym wahadle wystąpił
Ivan Perisic. Dla niewtajemniczonych, jest to gość, który nigdy wahadłowym nie
był i nigdy nie będzie, w dodatku klub za wszelką cenę starał się go wypchnąć,
gdyż był uważany za niepotrzebnego. Pan Conte uznał jednak, że w sumie z braku
laku może być i będzie sobie pykał na lewym wahadełku. Jeśli grałby tylko w
meczach z rywalami typu Benevento – do zniesienia. Nawet jak gość zawali dwie
bramki to Inter załaduje 5 czy 6 i nie będzie problemu. Gorzej, gdy taki
zawodnik wychodzi naprzeciw porządnej drużyny, jaką bez wątpienia jest Lazio.
Kolejny? Pokraka nad pokraki. Szanowni Państwo – przed Wami Roberto
Gagliardini. Środkowy pomocnik bez żadnych atutów. Gra, gdyż… w sumie nikt
normalny nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego gra. Tym bardziej
teraz, gdy Conte dostał w prezencie od grupy Suning Arturo Vidala. Duet
środkowych pomocników Nicolo Barella – Arturo Vidal, a przed nimi Christian
Eriksen. Brzmi wyśmienicie? Otóż nie dla Pana Antoniego, według jego filozofii
Gagliardini jest dla tej drużyny fundamentalny (i nie jest to żadna hiperbola,
ten gość gra od pierwszej minuty w każdym ważniejszym spotkaniu).
Marginalizowanie zawodników
Sytuacja z Roberto Gagliardinim
pozwoliła nam płynnie przejść do punktu drugiego. Tak się bowiem dziwnie
składa, że toporny Włoch gra kosztem jednej z największych gwiazd Interu –
Christiana Eriksena. Problem w tym, że – według medialnych doniesień – Antonio
Conte nie chciał transferu Duńczyka, w zamian wolał Arturo Vidala. I była to
jedna z głównych przyczyn, dla których Eriksen nie grał. Teraz jednak Pan Antek
dostał Vidala, a Eriksenowi wciąż drętwieje tyłek od siedzenia na ławce. Wydawać
by się mogło, że żaden trener nie wystawia zawodnika słabszego kosztem
lepszego. Otóż błąd! W wizji Pana Conte nie ma miejsca dla piłkarzy, którzy
zostali do klubu sprowadzeni wbrew jego woli. Nawet jeśli są to zawodnicy
światowej klasy. Nieco podobną sytuację mieliśmy w końcówce poprzednich
rozgrywek, kiedy to w znakomitej dyspozycji znajdował się Alexis Sanchez, ale
jego kosztem i tak grał mizerny wówczas Lautaro Martinez. Argentyńczyk w nowy
sezon wszedł jednak razem z drzwiami i futryną, więc ten temat póki co ucichł. Powszechnie
wiadomo jednak, że nawet jeśli Gagliardini wszedłby gdzieś z drzwiami, to
zapewne wcześniej pomyliłby mieszkania, piętra, bloki, a także miasta… A
Eriksen wciąż siedzi i nie bardzo może wstać.
Strach przed mocnymi zespołami
Ponownie kłania się niedzielne
starcie z Lazio. Jest to mocna ekipa, choć w początkowej fazie sezonu
ewidentnie zgubiła gdzieś formę. Jako przykład wystarczy przytoczyć ich domowy
mecz przeciwko Atalancie, przerżnięty 1-4. Jeśli dodamy do tego fakt, że z
powodu pandemii drużyny grają przy pustych trybunach i odpada atut wsparcia
fanów – idealny przepis na przywiezienie z Rzymu kompletu punktów. Co robi Pan
Antonio? Wystawia w środku pola TRZECH defensywnych zawodników.
Gagliardini-Barella-Vidal. Super trio, o ile szykuje się jakaś napierdalanka na
Mazowieckiej. Ale jeśli chodzi o kreowanie gry – mocno średnio. Idealnie
pasowałby Eriksen, ale… wiadomo. Mecz układał się całkiem fajnie, było
prowadzenie, aż w końcu, w drugiej połowie Lazio wyrównało. Wtedy z pomocą
przyszedł Interowi napastnik gospodarzy – Ciro Immobile. Włoch wyleciał z
boiska z czerwoną kartką i mediolańczycy grali w przewadze. Dominacja? A skąd!
Próby dowiezienia remisu i konferencyjne brednie, z których mogliśmy dowiedzieć
się, że drużyna Interu zagrała świetny mecz, a wszystko zmierza w doskonałym
kierunku.
Ale mecz z Lazio to tylko pierwszy
z brzegu przykład. W zeszłym sezonie podopieczni Pana Antka z Lazio zagrali tak
samo. Oprócz tego identyczny pomysł na grę zaprezentowali w starciach m.in. z
Barceloną, Borussią Dortmund, Juventusem czy Sevillą. Wczorajszy mecz nie był
zatem dziełem przypadku. Był nikczemnie zaplanowaną „Taktyką Obsranej Zbroi”,
namiętnie stosowaną przez Pana Antka w ważniejszych meczach.
Nie jestem i nigdy nie byłem fanem
Antonio Conte. Jego dotychczasowa przygoda w Interze uświadamia mi natomiast,
jak jednowymiarowym szkoleniowcem jest Włoch. U Conte nie istnieje coś takiego
jak plan „B”. Jeśli w jakimś meczu drużynie nie idzie, Conte w żaden sposób nie
jest w stanie jej pomóc. Nie ma opracowanych alternatywnych wariantów
taktycznych, w dodatku zwykle bardzo późno robi zmiany. Jeśli do tego dołożymy
usilne wystawianie swoich faworytów (Gagliardini, Perisic, Brozovic bez formy)
oraz notoryczne pomijanie takich zawodników jak Eriksen – mamy obraz obecnej
sytuacji w Interze. Interze, który kadrę zbudował naprawdę znakomitą. Tak
naprawdę poza lewym wahadłem wszystkie pozycje są bardzo dobrze lub świetnie
obsadzone. Przepraszam, zagalopowałem się… poza lewym wahadłem oraz stołkiem
trenerskim. I według mnie to właśnie ta druga pozycja sprawia, że Inter kolejny
rok będzie musiał obejść się bez żadnego trofeum.










