poniedziałek, 5 października 2020

Antonio Conte, czyli o tym dlaczego Inter znów nic nie wygra

 


Inter Mediolan zremisował wczoraj na wyjeździe z Lazio 1-1 i mogłoby się wydawać, że jest to dobry rezultat. Mecz na obcym terenie, mocny rywal i tego typu wymówki… Być może i ja przychyliłbym się do tezy budowanej przez trenera mediolańczyków, Antonio Conte, o tym, że punkt ten należy szanować, a drużyna idzie w dobrym kierunku. Przychyliłbym się, gdyby nie to, że mam oczy oraz rozum (podobno) i widzę wyraźnie, że zespół pod wodzą Pana Antka zmierza donikąd. Poniżej postaram się przedstawić kilka argumentów świadczących o tym, że z tym trenerem Inter nie wygra zbyt wiele.

Złe decyzje personalne

Wiadomo, jeśli chodzi o wybór składu zawsze znajdą się malkontenci. Czemu gra ten, czemu tamten siedzi, a dlaczego ten gra w środku, a nie na boku… klasyka gatunku. Problem w tym, że Pan Antonio regularnie osłabia skład drużyny wystawiając jawnych sabotażystów. Przykłady? Proszę bardzo. W niedzielnym meczu z Lazio na lewym wahadle wystąpił Ivan Perisic. Dla niewtajemniczonych, jest to gość, który nigdy wahadłowym nie był i nigdy nie będzie, w dodatku klub za wszelką cenę starał się go wypchnąć, gdyż był uważany za niepotrzebnego. Pan Conte uznał jednak, że w sumie z braku laku może być i będzie sobie pykał na lewym wahadełku. Jeśli grałby tylko w meczach z rywalami typu Benevento – do zniesienia. Nawet jak gość zawali dwie bramki to Inter załaduje 5 czy 6 i nie będzie problemu. Gorzej, gdy taki zawodnik wychodzi naprzeciw porządnej drużyny, jaką bez wątpienia jest Lazio. Kolejny? Pokraka nad pokraki. Szanowni Państwo – przed Wami Roberto Gagliardini. Środkowy pomocnik bez żadnych atutów. Gra, gdyż… w sumie nikt normalny nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego gra. Tym bardziej teraz, gdy Conte dostał w prezencie od grupy Suning Arturo Vidala. Duet środkowych pomocników Nicolo Barella – Arturo Vidal, a przed nimi Christian Eriksen. Brzmi wyśmienicie? Otóż nie dla Pana Antoniego, według jego filozofii Gagliardini jest dla tej drużyny fundamentalny (i nie jest to żadna hiperbola, ten gość gra od pierwszej minuty w każdym ważniejszym spotkaniu).

Marginalizowanie zawodników

Sytuacja z Roberto Gagliardinim pozwoliła nam płynnie przejść do punktu drugiego. Tak się bowiem dziwnie składa, że toporny Włoch gra kosztem jednej z największych gwiazd Interu – Christiana Eriksena. Problem w tym, że – według medialnych doniesień – Antonio Conte nie chciał transferu Duńczyka, w zamian wolał Arturo Vidala. I była to jedna z głównych przyczyn, dla których Eriksen nie grał. Teraz jednak Pan Antek dostał Vidala, a Eriksenowi wciąż drętwieje tyłek od siedzenia na ławce. Wydawać by się mogło, że żaden trener nie wystawia zawodnika słabszego kosztem lepszego. Otóż błąd! W wizji Pana Conte nie ma miejsca dla piłkarzy, którzy zostali do klubu sprowadzeni wbrew jego woli. Nawet jeśli są to zawodnicy światowej klasy. Nieco podobną sytuację mieliśmy w końcówce poprzednich rozgrywek, kiedy to w znakomitej dyspozycji znajdował się Alexis Sanchez, ale jego kosztem i tak grał mizerny wówczas Lautaro Martinez. Argentyńczyk w nowy sezon wszedł jednak razem z drzwiami i futryną, więc ten temat póki co ucichł. Powszechnie wiadomo jednak, że nawet jeśli Gagliardini wszedłby gdzieś z drzwiami, to zapewne wcześniej pomyliłby mieszkania, piętra, bloki, a także miasta… A Eriksen wciąż siedzi i nie bardzo może wstać.

Strach przed mocnymi zespołami

Ponownie kłania się niedzielne starcie z Lazio. Jest to mocna ekipa, choć w początkowej fazie sezonu ewidentnie zgubiła gdzieś formę. Jako przykład wystarczy przytoczyć ich domowy mecz przeciwko Atalancie, przerżnięty 1-4. Jeśli dodamy do tego fakt, że z powodu pandemii drużyny grają przy pustych trybunach i odpada atut wsparcia fanów – idealny przepis na przywiezienie z Rzymu kompletu punktów. Co robi Pan Antonio? Wystawia w środku pola TRZECH defensywnych zawodników. Gagliardini-Barella-Vidal. Super trio, o ile szykuje się jakaś napierdalanka na Mazowieckiej. Ale jeśli chodzi o kreowanie gry – mocno średnio. Idealnie pasowałby Eriksen, ale… wiadomo. Mecz układał się całkiem fajnie, było prowadzenie, aż w końcu, w drugiej połowie Lazio wyrównało. Wtedy z pomocą przyszedł Interowi napastnik gospodarzy – Ciro Immobile. Włoch wyleciał z boiska z czerwoną kartką i mediolańczycy grali w przewadze. Dominacja? A skąd! Próby dowiezienia remisu i konferencyjne brednie, z których mogliśmy dowiedzieć się, że drużyna Interu zagrała świetny mecz, a wszystko zmierza w doskonałym kierunku.

Ale mecz z Lazio to tylko pierwszy z brzegu przykład. W zeszłym sezonie podopieczni Pana Antka z Lazio zagrali tak samo. Oprócz tego identyczny pomysł na grę zaprezentowali w starciach m.in. z Barceloną, Borussią Dortmund, Juventusem czy Sevillą. Wczorajszy mecz nie był zatem dziełem przypadku. Był nikczemnie zaplanowaną „Taktyką Obsranej Zbroi”, namiętnie stosowaną przez Pana Antka w ważniejszych meczach.

Nie jestem i nigdy nie byłem fanem Antonio Conte. Jego dotychczasowa przygoda w Interze uświadamia mi natomiast, jak jednowymiarowym szkoleniowcem jest Włoch. U Conte nie istnieje coś takiego jak plan „B”. Jeśli w jakimś meczu drużynie nie idzie, Conte w żaden sposób nie jest w stanie jej pomóc. Nie ma opracowanych alternatywnych wariantów taktycznych, w dodatku zwykle bardzo późno robi zmiany. Jeśli do tego dołożymy usilne wystawianie swoich faworytów (Gagliardini, Perisic, Brozovic bez formy) oraz notoryczne pomijanie takich zawodników jak Eriksen – mamy obraz obecnej sytuacji w Interze. Interze, który kadrę zbudował naprawdę znakomitą. Tak naprawdę poza lewym wahadłem wszystkie pozycje są bardzo dobrze lub świetnie obsadzone. Przepraszam, zagalopowałem się… poza lewym wahadłem oraz stołkiem trenerskim. I według mnie to właśnie ta druga pozycja sprawia, że Inter kolejny rok będzie musiał obejść się bez żadnego trofeum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz