Elland Road – legendarny obiekt, na którym swoje spotkania rozgrywają „Pawie”
Chyba nie
ma pośród kibiców piłkarskich osoby, która nie kojarzyłaby Leeds United.
Popularne „Pawie” nie są co prawda równie utytułowanym klubem co ich największy
rywal – Manchester United – ale bez wątpienia zdołały odcisnąć swoje piętno na
angielskim futbolu. Starsi kibice z rozrzewnieniem wspominają zapewne okres od końca lat
sześćdziesiątych
aż do początku osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to „The Peacocks”
odnosili największe sukcesy m.in. trzy tytuły mistrza Anglii, dwa Puchary Miast
Targowych (poprzednik Pucharu UEFA). Szczególne miejsce w ich pamięci zajmuje z
pewnością rok 1975, kiedy to drużyna prowadzona wówczas przez Jimmy’ego
Arfielda dotarła do finału Pucharu Europy, ulegając w nim Bayernowi Monachium.
Nieco
młodsi fani z pewnością kojarzą Leeds United z początku XXI w., kiedy
to fenomenalną drużynę stworzył irlandzki szkoleniowiec – David O’leary, a
prowadzony przez niego zespół w znakomitym stylu dotarł do półfinału Ligi
Mistrzów, gdzie został zatrzymany przez hiszpańską Valencię. I choć klub tylko
trzykrotnie w swojej historii cieszył się z mistrzostwa kraju, można
zaryzykować twierdzenie, iż w annałach angielskiego futbolu zdążył zapisać się
złotymi zgłoskami.
Od
kilkunastu lat „Pawii” nie oglądamy już jednak nie tylko na europejskich, ale
także na angielskich salonach. Wielu kibiców
po dziś dzień zastanawia się, co stało się tak dużym klubem i czemu tak
nagle zniknął z piłkarskiej mapy Europy? Czy obecny zespół zdoła nawiązać do
czasów chwały?
„The
Peacocks” z początku XXI wieku – prowadzeni przez Davida O’leary – byli bez
wątpienia znakomitą drużyną. Był to zespół idealnie zbilansowany: mocni w
obronie, kreatywni w środku pola, skuteczni w ataku. Z pełnym przekonaniem
można stwierdzić,
iż w tamtych czasach Leeds nie skupowało gwiazd światowej piłki, ono je
tworzyło. Tacy piłkarze jak chociażby Rio Ferdinand, James Milner czy Harry
Kewell zrobili potem naprawdę duże kariery, grali w znakomitych klubach. Model
finansowy klubu oparty na takich założeniach wydawał się znakomity – zamiast
sprowadzać wielkie gwiazdy za jeszcze większe pieniądze, stawiano na
wychowanków klubu bądź sprowadzano – za niewielkie kwoty – perspektywicznych
zawodników o określonym potencjale. Taka polityka – trzeba zaznaczyć, iż jak
najbardziej zasłużenie – zaprowadziła klub z hrabstwa West Yorkshire aż do
półfinału rozgrywek Ligi Mistrzów w sezonie 2000/01. Warto również zaznaczyć,
że drużyna pod wodzą irlandzkiego szkoleniowca ani razu nie skończyła sezonu w
Anglii poniżej piątej lokaty.
Jak
się jednak okazało, znakomite wyniki osiągane w tamtych czasach przez „Pawie”
stały się gwoździem do ich trumny. Ambicje klubu były bowiem tak wielkie, iż
kierownictwo klubu postanowiło zaciągnąć ogromną pożyczkę, której spłatę
pokryłyby zyski z transmisji telewizyjnych oraz dobre występy w Lidze Mistrzów
w kolejnych sezonach. Poważny problem pojawił się wtedy, gdy Leeds w kolejnym
sezonie nie zakwalifikowało się do Ligi Mistrzów, zajmując ostatecznie dopiero
5. lokatę… Pierwszym sygnałem świadczącym o problemach finansowych „The
Peacocks” była sprzedaż niezwykle uzdolnionego środkowego obrońcy – Rio
Ferdinanda. Wychowanek West Hamu za 30 milionów funtów przeniósł się do
największego rywala, a więc Manchesteru United. Dla kibiców „Pawii” był to
czytelny sygnał, że w klubie nie dzieje się dobrze. Jak pokazała przyszłość,
był to dopiero początek wielkiej wyprzedaży.
Rio Ferdinand – pierwsza „ofiara” problemów finansowych „The Peacocks”
W kolejnych
latach klub był zmuszony sprzedawać swoich najlepszych zawodników, do innych
zespołów odeszli m.in. Paul Robinson, Jonathan Woodgate, Harry Kewell, Lee
Bowyer, Marc Viduka oraz wielu, wielu innych. W międzyczasie próbowano ratować
klub poprzez zmianę szkoleniowców (O’leary został zastąpiony przez Terrego
Veneblesa, którego z kolei zastąpił Peter Reid) oraz roszady na stanowisku
prezesa klubu. Zadłużenie stale jednak rosło, a wyniki sportowe stawały się
coraz gorsze. W sezonie 2002/2003 klub zdołał co prawda uchronić się przed
spadkiem z ligi, zajmując ostatecznie 15. miejsce w tabeli. Sezon później długi
„The Peacocks” sięgały już jednak 130 milionów funtów, a „rozsprzedana” drużyna
z przedostatniego miejsca spadła do The Championship.
Spadek na dno
Po
spadku z Premier League „Pawie” stały się sztandarowym przykładem ligowego
średniaka, zajmując w pierwszym sezonie gry w The Championship dopiero 14.
lokatę. Sezon później wydawało się, iż na Elland Road zaświtał promyk nadziei.
Drużyna prowadzona przez ówczesnego szkoleniowca – Kevina Blackwella – w
sezonie zasadniczym zajęła 5. miejsce i uzyskała prawo gry w barażach o awans
do angielskiej elity. Leeds w półfinale pokonało Preston North End i
zameldowało się w finale. Niestety dla fanów „Pawii”, na legendarnym Wembley
zdecydowanie mocniejszy okazał się Watford, a gorycz porażki była dla kibiców
Leeds jedynie przedsmakiem tego, co miało się stać w kolejnych miesiącach…
Klub
w dalszym ciągu borykał się bowiem z ogromnymi problemami finansowymi. Problemami
na tyle dużymi, iż pod koniec sezonu 2006/2007
- trzeciego, które Leeds spędzało na drugim szczeblu rozgrywkowym – angielska
federacja ukarała klub z West Yorkshire karnym odjęciem dziesięciu punktów.
Leeds United nie zdołało pozbierać się już do końca rozgrywek i z hukiem, z
przedostatniego miejsca, spadło do League One.
Powrót do normalności?
Gdyby
sam spadek nie okazał się wystarczająco złą informacją, na klub – z powodu, a
jakże, problemów finansowych – nałożono karę 15 ujemnych punktów na starcie
sezonu 2007/2008. I choć drużyna prowadzona wówczas przez Denisa Wise’a, a
następnie przez ikonę klubu – Garry’ego McAllistera bardzo szybko odrobiła
ujemne punkty, ostatecznie skończyła rozgrywki na piątym miejscu, a awans do
The Championship zaprzepaściła na Wembley, ulegając w finale baraży zespołowi
Doncaster Rovers. Sezon później historia powtórzyła się, tym razem pogromcą
„Pawii” okazał się zespół Milwall. Awans do wyższej klasy rozgrywkowej „The
Peacocks” mogli świętować dopiero w sezonie 2009/2010, kiedy to sezon
zasadniczy zakończyli na 2. lokacie, pieczętując tym samym bezpośredni awans.
Lata
stagnacji i argentyński magik
Droga
na szczyt – w przeciwieństwie do wyobrażeń fanów Leeds – nie była jednak usłana
różami. Po zasłużonym awansie do The Championship „Pawie” utknęły w tych
rozgrywkach na dobre, zajmując w kolejnych sezonach następujące lokaty:
· Sezon
2010/11: 7. miejsce,
· Sezon
2011/12: 14. miejsce,
· Sezon
2012/13: 13. miejsce,
· Sezon
2013/14: 15. miejsce,
· Sezon
2014/15: 15. miejsce,
· Sezon
2015/16: 13. miejsce,
· Sezon
2016/17: 7. miejsce,
· Sezon
2017/18: 13. miejsce.
Nietrudno zatem zauważyć, iż klub z
Elland Road stał się typowym średniakiem drugiego poziomu rozgrywkowego w
Anglii. Dwukrotnie otarł się o baraże –
zajmując w sezonie zasadniczym 7. lokatę – w pozostałych latach kończył
jednak rozgrywki w środku stawki.
Sytuacja
uległa diametralnej zmianie dopiero 1. lipca 2018 roku. Wtedy to nowym
menedżerem klubu z Elland Road mianowano Marcelo Bielsę. Zatrudnienie
szkoleniowca tyleż genialnego, co ekscentrycznego było ogromnym ryzykiem ze
strony kierownictwa klubu. Ryzykiem, które – wiele na to wskazuje – opłaci się.
Drużyny prowadzone przez Bielsę – nieprzypadkowo noszącego przydomek „El Loco”
– zawsze słynęły z ofensywnej, atrakcyjnej piłki i „Pawie” nie były tutaj
wyjątkiem. Odmieniony zespół, mający w składzie m.in. Mateusza Klicha, przez
większość sezonu 2018/2019 zachwycał zarówno ekspertów, jak i kibiców. Drużyna
grała efektownie i – co najważniejsze – punktowała regularnie. Kryzys przyszedł
jednak w najgorszym możliwym momencie. Końcówka sezonu była dla samego Bielsy
oraz jego podopiecznych fatalna. Najpierw słaba końcówka sezonu zasadniczego
spowodowała, że z bezpośredniego awansu cieszyły się ekipy Norwich City oraz
Sheffield United. Następstwem tego była konieczność gry w barażach, gdzie już w
półfinale lepsze okazało się prowadzone wówczas przez Franka Lamparda Derby
County.
Marcelo „El Loco” Bielsa w swoim żywiole
Wszyscy
związani z klubem przeżyli ogromny zawód, to więcej niż pewne. Kierownictwo
klubu wytrzymało jednak ciśnienie, zatrzymując „El Loco” na stanowisku i
wszystko wskazuje na to, iż było to dobre posunięcie. Leeds United, na trzy
kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego, jest bowiem liderem The
Championship i do zapewnienia sobie awansu potrzebuje ledwie trzech punktów.
Tym razem już nikt ani nic nie powinno zmącić radości wszystkich osób
związanych z „The Peacocks”.
Odpowiadając
na koniec na pytanie zawarte w tytule: czy „Pawie” powrócą jeszcze na szczyt?
Nie da się tego stwierdzić z pełnym przekonaniem. Wydaje się jednak, iż z
szalonym Marcelo Bielsą u sterów są na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu.
A to powinna być znakomita wiadomość dla wszystkich fanów futbolu, Leeds United
jest bowiem wielkim klubem z bogatą tradycją oraz rzeszą fanów. A miejsce
takich klubów bez wątpienia znajduje się na piłkarskich salonach.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz