Legia
Warszawa zostanie nowym mistrzem Polski i jest to bardziej fakt, nie opinia.
Podopiecznym Aleksandra Vukovica brakuje jednego punktu w trzech pozostałych
spotkaniach, aby przypieczętować tytuł i powrócić na tron po rocznej przerwie. Co
prawda Legia mistrzostwo powinno przyklepać
już ze dwie kolejki temu, ale że grupa pościgowa goni bliżej
niezidentyfikowany obiekt (ale z pewnością nie Legią), jest jak jest – 8 punktów
przewagi nad Piastem oraz Lechem, 12 punktów nad Śląskiem. Za chwilę przyjdzie
jednak weryfikacja drużyny (oby wzmocnionej) w europejskich pucharach i trzeba
odpowiedzieć na kilka dość istotnych pytań.
Czy Legia jest tak mocna, czy reszta ligi
tak słaba? Stołeczna drużyna pod wodzą Vuko
z pewnością wykonała krok naprzód. Legia ma swój styl, potrafi dominować
rywala. Praktycznie zawsze, nawet w przegranych meczach, stara się grać na
dużej intensywności, wysokim pressingiem, a po przejęciu futbolówki –
ofensywnie, z polotem. Zdecydowanie największa ilość bramek strzelonych spośród
wszystkich drużyn ekstraklasy jest tego dobrym podsumowaniem. No właśnie, jeśli
jednak przenalizujemy analogiczny moment zeszłego sezonu, dojdziemy do wniosku,
iż legioniści punktują w tym sezonie gorzej niż w poprzednich rozgrywkach! W
ubiegłorocznej kampanii drużyna prowadzona na przestrzeni całego sezonu przez
Deana Klafurica, Ricardo Sa Pinto oraz Aco Vukovica po 34 rozegranych
spotkaniach miała na koncie 66 punktów, w tym – jedno oczko mniej. W obu
przypadkach daje to średnią poniżej 2 pkt / mecz, co świadczy o tym, iż w
obecnym sezonie Legia jest silna głównie słabością rywali. Piast Gliwice?
Historyczny tytuł tej drużyny w poprzednich rozgrywkach był wynikiem grubo
ponad stan, tak samo jak grubo ponad stan jest 2. lokata w obecnym sezonie.
Lech Poznań? Podobnie jak przed rokiem, zespół niesamowicie chimeryczny. Lech
potrafi zagrać fenomenalne spotkanie, by po tygodniu zaprezentować się jak
zespół pieśni i tańca „Mazowsze”. Lechia Gdańsk? Problemy z wypłacaniem pensji,
rozwiązywanie kontraktów z zawodnikami, do tego toksyczny (podobno) Piotr
Stokowiec… standardzik. Jagiellonia Białystok? Wydaje się, iż obecne miejsce
zajmowane w tabeli przez białostoczan jest idealnym odzwierciedleniem ich potencjału
sportowego. O Pogoni Szczecin, Śląsku Wrocław oraz Cracovii pod wodzą trenera z
baśni tysiąca i jednej wrzutki –
Michała Probierza – nawet nie będę się rozwodził. Można zatem dojść do wniosku,
iż najpoważniejszym konkurentem Legii w walce o mistrzostwo Polski była… Legia.
Inne zespoły z czołówki punktowały bowiem z taką regularnością, z jaką Polacy
jeżdżą na mundial – ze dwa mecze wygrali, potem w trzech kolejnych nie byli w
stanie zgarnąć kompletu punktów, następnie przydarzyła się jakaś seria bez
porażki, która znów została przerwana przez mecze bez zwycięstwa. I tak w
kółko. Jeśli Legia z takimi kontrkandydatami do tytułu nie byłaby w stanie go
zdobyć, byłaby to katastrofa, naprawdę.
Czy obecny skład pozwala myśleć o fajnej
przygodzie w pucharach?
I nie mam tu na myśli wyjścia z grupy Ligi
Mistrzów, bynajmniej. Raczej możliwość rozegrania 6 spotkań w fazie grupowej
Ligi Europy i zdobycie 6-8 punktów. Umówmy się, w ostatnich latach polskie
zespoły z taką regularnością rozpieszczały
swoich kibiców grą w europejskich pucharach, iż taki wynik uznalibyśmy
pewnie za światełko w tunelu. Wracając
do pytania zawartego na początku tego akapitu: moim zdaniem nie. Spośród
bramkarzy trenerzy mają do dyspozycji: solidnego Radka Cierzniaka, młodego i niedoświadczonego Wojciecha Muzyka oraz obiecującego juniora – Cezarego Misztę. Niby dramatu nie ma, ale zdecydowanie przydałoby się
wzmocnić tę formację. Środek obrony? Bardzo doświadczeni Jędza oraz Igor Lewczuk, do tego Mateusz Wieteska, na którego osobiście
mam alergię i liczę, że klub sprzeda go przy pierwszej sposobności. W zasadzie
na tym wyliczanie stoperów można zakończyć, gdyż Inaki Astiz ma już jakieś 140 lat i z pewnością nie będzie odgrywał
w zespole większej roli, a William Remy
częściej niż na boisku widywany jest w gabinetach lekarskich. Boki obrony? Lewa
strona całkiem nieźle obsadzona – jest Michał
Karbownik (o ile nie zostanie sprzedany), który może też grać na prawej
stronie obrony oraz w środku pola. Jest Luis
Rocha (czy będzie w kolejnym sezonie – okaże się), który może żadnym
wirtuozem nie jest, ale nie można zaliczyć go też do kategorii szrot. Pozyskano także Filipa
Mladenovica, co uważam za bardzo dobry ruch ze strony warszawskich działaczy.
Na prawej stronie defensywy też byłoby całkiem obiecująco, gdyby nie Marko Vesovic i jego zerwane więzadła w
kolanie, przez które Czarnogórzec w tym roku raczej już nie wybiegnie na
boisko. Pozostaje przeciętny Paweł Stolarski (+ ewentualnie Karbownik),
ewidentnie potrzebne jest więc wzmocnienie. Środek pola wydaje się być
obsadzony naprawdę nieźle, do dyspozycji trener Vukovic ma tam Andre Martinsa, Domagoja Antolica, Bartosza
Slisza, Waleriana Gwilię oraz Luquinhasa. Na skrzydle pewniakiem jest
Paweł Wszołek, ale brakuje gościa
robiącego robotę po drugiej stronie boiska. Niestety, Arvydas Novikovas, Mateusz Cholewiak ani tym bardziej Piotr Pyrdoł nie gwarantują jakości
predestynującej ich do gry w pierwszej „11”
takiego klubu jak Legia. Luqinhas też zdecydowanie lepiej niż na boku sprawdza
się jako podwieszony. W ataku mamy
natomiast Jose Kante, który powinien
być gotów do gry w ciągu 1,5 miesiąca, drewnianego Tomasa Pekharta oraz młodziutkiego Macieja Rosołka. Szału nie ma, sami przyznacie.
Podsumowując,
obecna kadra warszawskiego zespołu zdecydowanie wymaga wzmocnienia. Może nie
rewolucji, ale z pewnością na Łazienkowską powinno zawitać 4-5 piłkarzy, którzy
z miejsca podnieśliby poziom sportowy. Mam ogromną nadzieję, iż zespół ds.
sportowych stanie na wysokości zadania i zapewni drużynie jakościowe wzmocnienia,
aby tegoroczna przygoda w europejskich pucharach ponownie nie zakończyła się pocałunkiem śmierci (po raz kolejny ukłony
dla złotoustego trenera Probierza). Czego życzę nie tylko Legii, ale także
pozostałym klubom, które w najbliższych miesiącach będą reprezentowały Polskę
na arenie międzynarodowej.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz