niedziela, 15 lutego 2015

Pamiętam jak kiedyś...

               

             Do napisania tego tekstu szykowałem się od ładnych kilku dni. Dokładniej od momentu, kiedy przeczytałem, że Juan Roman Riquelme postanowił zawiesić buty na kołku i przejść na piłkarską emeryturę. Właśnie wtedy dotarło do mnie, że pewna epoka w futbolu dobiega końca. Oczywiście nie wysnułem tego na podstawie zakończenia kariery przez Argentyńczyka, jest to rzecz jasna proces długotrwały. Ale Riquelme był pewnym bodźcem, który sprawił, iż poczułem, że to właśnie ten moment. Może to dlatego, że był to typ zawodnika, który ceniłem najbardziej? Od zawsze bowiem dużo wyżej od efektownych dryblingów podziwiałem umiejętność regulowania tempa gry, a nade wszystko przemawiała do mnie gracja, z jaką zawodnicy tego typu poruszali się po boisku. Wcześniej chociażby Zidane czy właśnie Riquelme, obecnie Mesut Ozil, Andres Iniesta czy David Silva. Ale wracając do meritum, kiedy po przeczytaniu tej informacji zacząłem na Youtube oglądać popisy legendy Boca Juniors dotarło do mnie, że nieuchronnie kończy się pewien rozdział futbolu. Rozdział mojego dzieciństwa…
            Wszystko zaczęło się w roku 2006, kiedy to karierę postanowił zakończyć Zinedine Zidane. Miałem wtedy ledwie 15 lat i z pewnością nie postrzegałem tego w ten sposób, jak robię to obecnie. Niemniej jednak jego odejście było pewną linią graniczną. Zizou był bowiem pierwszym z moich ulubieńców, który postanowił zawiesić buty na kołku. Dużo gorzej czułem się natomiast prawie równo 4 lata temu, 14. lutego 2011 roku. Karierę postanowił wtedy zakończyć najlepszy wg mnie zawodnik w historii futbolu – Ronaldo. Brazylijczyk był moim idolem odkąd skończyłem 6 lat. Oglądałem wszystkie mecze z jego udziałem, prowadziłem wnikliwe statystyki. Kiedy w 2002 roku strzelił swoją pierwszą bramkę po powrocie z blisko 2-letniego rozbratu z piłką, cieszyłem się tak jakbym tam był. Zakończenie przez niego przygody z futbolem było dla mnie tym większym szokiem, że Brazylijczyk miał ledwie 34 lata i żywiłem nadzieję, że będę mógł podziwiać go jeszcze podczas wielu meczów. Do tej pory pamiętam konferencję prasową, na której Phenomeno ogłosił swój rozbrat z futbolem. Brazylijczyk ryczał jak bóbr, a ja razem z nim.
            Odejście Ronaldo było chyba takim punktem kulminacyjnym. Od momentu odejścia Brazyliczyka futbol stał się dla mnie bardziej obojętny. Oczywiście w dalszym ciągu mam obsesję na punkcie tego wspaniałego sportu, ale nie jest to już ten sam poziom emocji, jaki towarzyszył mi podczas występów Il Phenomeno. Chyba właśnie z tego powodu jakoś łagodniej znosiłem fakt, iż kolejni z moich idoli, coraz częściej kończyli kariery. Ruud van Nistelrooy, Carles Puyol, Roberto Carlos, Thierry Henry, Raul Gonzalez… Ci legendarni zawodnicy również nie grają już profesjonalnie w piłkę. Bardziej emocjonalnie przeżyłem tylko odejście Javiera Zanettiego, legendy mojego ukochanego Interu. I tu dochodzimy do ściany, czyli informacji o zakończeniu kariery przez Juana Romana Riquelme. Ta informacja sprawiła, iż doszło do mnie, że moja ukochana futbolowa epoka dobiega końca. Że już nie będę mógł podziwiać zawodników, których podziwiałem mając 8, 10 czy 13 lat. Niestety, te czasy już nie wrócą…

            Znamienny jest również fakt, że przez to (a może dzięki temu), że miałem przyjemność oglądać w akcji Ronaldo czy Zidane’a, w żaden sposób nie jestem w stanie stwierdzić, że obecne gwiazdy futbolu dorównują im poziomem. Oczywiście doceniam to co robią Messi i Cristiano, bardzo podoba mi się styl gry Aguero oraz wcześniej wspomnianych Iniesty czy Silvy, ale to zdecydowanie nie jest to. Phenomeno, Zizou oraz cała plejada gwiazd z tamtego okresu była poziom wyżej od obecnych zawodników. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że Zidane oraz Ronaldo byli dwie półki wyżej. Zdaję sobie sprawę, że moja ocena jest mocno subiektywna i nacechowana pewną nostalgią, ale taki jest właśnie mój kąt postrzegania obecnego futbolu. Podejrzewam, że ludzie, którzy mieli okazję oglądać w akcji Maradonę powiedzą to samo o pokoleniu Ronniego i Zizou. I niewykluczone, że będą mieli rację. Ja swojego zdania nie mam jednak zamiaru zmieniać. Piłkarskie czasy, w których się wychowałem to najlepsza epoka w historii futbolu i bardzo ciężko przyznać mi, że właśnie dobiega końca. Taka jest jednak naturalna kolej rzeczy… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz