Uff…
Przez ostatnie dwa tygodnie nie pisałem. Cóż, zbliżająca się sesja oraz choroba
zrobiły swoje. Przez ten czas w świecie futbolu wydarzyło się całkiem sporo. Real
zdążył pożegnać się z Copa del Rey po porażce z rywalem zza miedzy – Atletico, Wilfried
Bony za grubą kasę przeszedł do niebieskiej części Manchesteru, a Marsylia – w
przeciwieństwie do Lyonu – zupełnie wytraciła impet i przestała liderować w
Ligue 1. Dziś jednak chciałbym poruszyć temat transferów w polskiej T-Mobile
Ekstraklasie. Tak się bowiem dziwnie złożyło, że w obecnym okienku transferowym
nie jesteśmy z każdej strony zalewani informacjami o sprowadzaniu do
poszczególnych klubów tzw. „piłkarskiego szrotu z zagranicy”. Najwyraźniej
kluby zaczynają wyciągać wnioski, co sprawiło, że tej zimy do naszej rodzimej
ligi trafiło kilku naprawdę ciekawych zawodników. Miłą odmianą są również
transfery przeprowadzane wewnątrz T-Mobile Ekstraklasy. W ostatnich latach były
to bardzo rzadko spotykane transakcje, głównie ze względu na stawianie przez
kluby zaporowych cen. O najciekawszych – moim zdaniem – ruchach transferowych
możecie przeczytać poniżej.
Sebastiana Mili powrót do korzeni
O
transferze Sebastiana Mili do Lechii Gdańsk mówiło się już od dłuższego czasu.
Sam zainteresowany wielokrotnie powtarzał zresztą, że to w Gdańsku stawiał
swoje pierwsze, piłkarskie kroki, i że to właśnie tam chciałby zakończyć swą
piłkarską karierę. Kluby bardzo długo nie mogły się dogadać – Lechia dawała
milion złotych, włodarze Śląska oczekiwali kwoty o 50% większej. Ostatecznie –
jeśli wierzyć portalowi transfermarkt.pl – cena za reprezentanta Polski
zamknęła się w granicach 1,4 mln zł. Sam Mila podpisał natomiast 5,5-letni
kontrakt, który po zakończeniu kariery pozwoli mu nadal działać w strukturach
klubu. Ze strony Lechii jest to dobry interes. Nie dość, że pozyskują piłkarza
o uznanej marce, który ostatnio znajdował się w bardzo wysokiej formie, to
trafia do nich człowiek niezwykle mocno identyfikujący się z klubem. Mila nie
jest już piłkarzem młodym (w tym roku skończy 33 lata), ale myślę, że przez
najbliższe 1,5 sezonu będzie w stanie prezentować w gdańskim klubie wysoki
poziom. Na pewno będzie to wzmocnienie Lechii.
Legia się zbroi
W ostatnich
dniach pieniądze na transfery zyskał również mistrz Polski, Legia Warszawa. Głównie
za sprawą założenia funduszu inwestycyjnego. Jest to „zabieg” zupełnie
innowacyjny na naszym podwórku, natomiast w czołowych ligach Europy bardzo
powszechny (Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ).
Jeszcze przed założeniem owego funduszu do Warszawy powrócił Dominik Furman.
Zawodnik, który dokładnie rok wcześniej trafił do francuskiej Tuluzy ponownie
zameldował się przy Łazienkowskiej, aby odbudować swoją formę i wrócić do
piłkarskiego świata żywych. Ostatni rok nie był dla „Furmiego” dobry: grał
baaaardzo mało, często nie łapał się nawet na ławkę. Teraz wraca do Legii i
będzie chciał pokazać, że jednak nie jest tak słabym piłkarzem jak obecnie się
o tym mówi. Biorąc pod uwagę jesienną dyspozycję Ivicy Vrdoljaka i Tomasza
Jodłowca można śmiało powiedzieć, że nie będzie to zawodnik na pierwszy skład,
a jedynie cenne uzupełnienie zespołu.
Do
Warszawy prawdopodobnie trafią też Michał Masłowski (transfer już praktycznie
przyklepany) oraz Taye Taiwo (aktualnie przebywa na testach). Masłowski trafi
do Legii z Zawiszy Bydgoszcz za około 800 tys. Euro. Można się spierać czy jest
to kwota adekwatna do jego umiejętności (wg mnie jednak nie), ale bez wątpienia
„Masło” to jeden z lepszych środkowych pomocników w polskiej lidze. Co prawda
jego nominalną pozycją jest „10”, gdzie w Legii na tej pozycji są już Rado,
Duda i Szwoch. Ale może też zagrać cofniętego pomocnika. Jest to o tyle ważne,
że w starciu z potencjalnie słabszymi rywalami Henning Berg będzie mógł nieco
odciążyć Ivicę bądź „Jodłę”, dając tym samym szansę Masłowskiemu. Byłby to o
tyle ciekawy manewr, że legioniści graliby wtedy jednym, klasycznym defensywnym
pomocnikiem, a Michał występowałby na pozycji „8”, kreując grę „Wojskowych”. Wydaje się również, że jest to transfer
przygotowany pod kątem letniego odejścia Ondreja Dudy. Masłowski będzie miał
bowiem pół roku na przyswojenie koncepcji trenera Berga, a także aklimatyzację
w Warszawie. Wydaje mi się więc, że jeśli tylko będą omijać go kontuzje – może
to być dobry transfer działaczy z Łazienkowskiej.
Na
koniec kilka słów o Taye Taiwo. Co prawda są to na razie tylko testy, ale w z
pewnością gracza o takim CV w naszej lidze jeszcze nie było. Nigeryjczyk to
wielokrotny reprezentant swojego kraju, była gwiazda Olympique Marsylia,
zawodnik Milanu czy Dynama Kijów. Bardzo racjonalnie do całej sprawy podchodzi
jednak Henning Berg. Szkoleniowiec Legii stwierdził bowiem, iż z pewnością CV
Taiwo robi wrażenie, ale liczy się tylko to, co prezentuje w obecnej chwili. Jeśli
Nigeryjczyk przypadnie do gustu sztabowi szkoleniowemu, najprawdopodobniej zostanie
na pół roku wypożyczony z tureckiego Bursasporu.
W Gdańsku wreszcie z głową
Ciekawie na rynku transferowym
prezentuje się również gdańska Lechia. Po letnim trzęsieniu ziemi, podczas
którego do Gdańska trafiło 1358 piłkarzy, zimowe zakupy są już dużo bardziej
stonowane. I – co najważniejsze – wydają się naprawdę przemyślane. O zakupie
Sebastiana Mili pisałem już wcześniej. Do klubu trafiła też jednak dwójka doświadczonych,
bocznych obrońców. Z TSV 1860 Monachium przybył Grzegorz Wojtkowiak, rosyjski Amkar Perm na Lechię zamienił także Jakub Wawrzyniak. Nie są to być może wirtuozi,
ale zawodnicy, którzy poniżej pewnego, przyzwoitego poziomu raczej nie schodzą.
Ich atutami są też z pewnością doświadczenie (zarówno klubowe, jak i
reprezentacyjne), a także wszechstronność. Choć są to nominalni boczni obrońcy,
to każdy z nich z powodzeniem może występować również na środku defensywy. Warto
dodać, że nawet jeśli ci piłkarze nie będą regularnie grali w pierwszym
składzie, to w najgorszym przypadku wywrą odpowiednią presję na teoretycznie
podstawowych bocznych obrońcach Lechii, czyli Lekovicu i Możdżeniu. Widać, że
działacze z Gdańska wyciągnęli wnioski z letniej kampanii transferowej, gdyż
obecna polityka klubu zdaje się mieć ręce i nogi. Póki co dokonano jedynie
trzech transferów, ale wszystko są to gracze o uznanej marce, a także sporym
doświadczeniu. I co najważniejsze, wzmocnione zostały pozycje, które naprawdę
tego wymagały.
Giełda transferowa w pozostałych klubach
O klubach
najbardziej aktywnych na transferowym rynku już wspominałem, teraz przyszedł
czas na pozytywne niespodzianki. Bo nie tylko Legia i Lechia mądrze wzmocniły
swoje kadry. Dobrym przykładem jest Cracovia, do której trafił wielokrotny
reprezentant Słowacji, a wcześniej uznana postać w Bundeslidze – Erik
Jendrisek. Słowak ma wszelkie predyspozycje żeby w T-Mobile Ekstraklasie stać
się jednym z najlepszych na swojej pozycji. „Pasy” dokonały ciekawego
wzmocnienia, ale nie próżnował też ich rywal zza miedzy. Wiśle udało się
zakontraktować Bobana Jovica – jednego z najbardziej utalentowanych bocznych
obrońców w Słowenii. Co prawda na tę chwilę wydaje się, że zawodnik trafi do
Krakowa dopiero w lipcu, po wygaśnięciu jego umowy z dotychczasowym klubem. Jednak
po tym jak kontuzję odniósł Łukasz Burliga całkiem prawdopodobne, że działacze
z Reymonta postarają się ściągnąć zawodnika już zimą. Warto dodać, że klub
zmienił także Michał Janota. Środkowy pomocnik zamienił Kielce na Szczecin i od
nowej rundy przywdziewać będzie koszulkę Pogoni. Michał z pewnością jest
zawodnikiem o sporym potencjale. Dobry drybling, niekonwencjonalne podanie,
niezły strzał. Jego ogromnym problemem jest jednak chimeryczność, zbyt duże
wahania formy. Jeśli tylko uda mu się ustabilizować formę i wejść na swój
wysoki poziom, to w Szczecinie będą mieli z niego dużo pociechy.
Tak
jak pisałem wcześniej, kluby w T-Mobile Ekstaklasie prowadzą tej zimy naprawdę
interesującą politykę transferową. Wygląda na to, że miejsce piłkarskich debili
zaczynają zajmować gracze, którzy naprawdę otarli się w przeszłości o poważną
piłkę lub tacy, którzy będą mieli szansę się otrzeć. Oczywiście póki co żaden z
tych zawodników nie zagrał jeszcze ani minuty w oficjalnym spotkaniu swojego
nowego klubu, więc są to tylko czyste spekulacje, a wszystko zweryfikuje
zielona murawa. Na papierze wszystko wygląda jednak całkiem optymistycznie i
mam nadzieję, że w kolejnych okienkach transferowych ten trend zostanie
podtrzymany.
PS. Przed chwilą okazało się, że
Taye Taiwo jednak nie podpisze kontraktu z Warszawską Legią. Cóż, moim zdaniem
wielka szkoda, że sprawy tak się potoczyły…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz