wtorek, 1 lipca 2014

O transferach słów kilka...

                Mundialowa gorączka trwa w najlepsze. Codziennie jesteśmy świadkami pięknych, sportowych widowisk. Jest to zdecydowanie najbardziej ekscytujący mundial, który miałem okazję oglądać na żywo (a kilka już ich było). Piękne bramki, jak choćby sobotnia bramka Rodrigueza przeciwko Urugwajowi, fenomenalne interwencje bramkarzy, w których "specjalizują się" przede wszystkim Ochoa oraz Navas. I mnóstwo niespodzianek. Przede wszystkim tych pozytywnych, jak rewelacyjna Kostaryka, czy też niesamowicie ambitni Algierczycy, którzy jak równy z równym mierzyli się z jednym z faworytów do końcowego triumfu – Niemcami. Było też jednak kilka wielkich rozczarowań – na pierwszy plan wysuwają się oczywiście reprezentacje Hiszpanii, Włoch czy Anglii, ale wielkim zawodem była również postawa drużyn afrykańskich, spośród których jedynie Algieria oraz Nigeria wyszły z grupy.
                No właśnie, mistrzostwa świata w Brazylii wchodzą powoli w decydującą fazę, co sprawia, że jest to temat numer jeden na wszystkich portalach sportowych, a także w gazetach. Ja jednak postanowiłem wyłamać się z panującego kanonu, więc dzisiejszy tekst poświęcony będzie polskiej piłce. A konkretnie temu, co wywołuje największą ekscytację wśród kibiców – transferom. Wziąłem pod lupę dwie drużyny: aktualnego mistrza Polski – zespół Legii Warszawa – oraz jedną z większych rewelacji poprzedniego sezonu, czyli gdańską Lechię. Wydaje mi się bowiem, że już teraz można powiedzieć, że są to najwięksi wygrani letniego okna transferowego (choć tak na dobrą sprawę dopiero dzisiaj się ono otwiera). Przede wszystkim oba kluby większość ruchów transferowych wykonały jeszcze przed rozpoczęciem przygotowań do sezonu, co jest niezwykle dużym komfortem dla szkoleniowców, którzy będą mieli czas dopasować nowych graczy do swoich taktyk. Choć tak naprawdę nie da się jeszcze ocenić, czy ruchy transferowe obu klubów okażą się tak udane, jak wyglądają na papierze, postanowiłem trochę „powróżyć z fusów” i przedstawić krótką analizę.
                Na początku bieżącego roku w mediach zawrzało – Lechia Gdańsk ma nowego właściciela! I to nie byle jakiego. Majątek Franza Jozefa Wernze, który wykupił pakiet większościowy klubu, szacowany jest na 900 milionów Euro. Zimą włodarze gdańskiego klubu nie „szaleli” na rynku transferowym, ale transfery Vranjesa, Makuszewskiego czy Sadajewa okazały się bardzo udane. Prawdziwą ofensywę transferową Lechia przeprowadziła dopiero latem. Do klubu przyszli kolejno: Danijel Aleksic (bez klubu, wcześniej m.in. Genoa), Ariel Borysiuk (Wołga), Adam Buksa (Novara), Diogo Ribeiro (Braga B), Adam Dźwigała (Jagiellonia), Adłan Kacajew (Łucz-Energija Władywostok), Daniel Łukasik (Legia), Dariusz Trela (Piast) oraz Bartłomiej Pawłowski (Widzew). Robi wrażenie, prawda? W dodatku rzekomo prowadzone są rozmowy z kilkoma zawodnikami rezerw słynnej Benfici Lizbona, którzy mieliby trafić do Lechii na zasadzie wypożyczenia. Klub wykupił także kartę Macieja Makuszewskiego, a także przedłużył o rok wypożyczenie Zaura Sadajewa.  Na papierze – w skali polskiej ligi – te wzmocnienia naprawdę mogą się podobać, bez dwóch zdań. Dwóch stosunkowo młodych, a już doświadczonych środkowych pomocników (Borysiuk i Łukasik), bardzo dobre skrzydła (Makuszewski i Pawłowski), do tego solidny bramkarz (Trela) oraz młodzi zawodnicy, w przyszłości mający szansę stać się ważnymi postaciami w drużynie trenera Joaquim’a Machado (Buksa oraz Dźwigała). Mam tylko jedną wątpliwość. Otóż, moim zdaniem nie da się przebudować całej drużyny w zaledwie jedno okno transferowe. Nowe nabytki potrzebują zwykle trochę czasu. Przede wszystkim na aklimatyzację, ale także na poznanie filozofii szkoleniowca, dopasowanie się do taktyki drużyny, wypracowanie schematów. Jasne, jedni adaptują się szybciej, inni wolniej, ale wydaje mi się, że przy tak dużej liczbie nowych piłkarzy Lechia była w stanie „odpalić” już na początku sezonu. Tak, czy inaczej wydają się być pewniakiem do gry w grupie mistrzowskiej, możliwe, że przy odrobinie szczęścia powalczą o puchary. Moim zdaniem to jednak wszystko, na co będzie ich stać w nadchodzącym sezonie. Jeśli jednak za rok utrzymają trzon zespołu, a do tego wzmocnią się 2-3 klasowymi graczami, to będą w stanie rywalizować z Legią o tytuł mistrzowski.
                No właśnie, Legia. Zewsząd słychać głosy, że mistrzowie Polski ściągają do siebie tzw. „szrot”, czyli graczy, którzy w najmniejszym stopniu nie pasują poziomem do drużyny chcącej grać w elitarnej Lidze Mistrzów. Sęk jednak w tym, że sam prezes warszawskiego klubu – Bogusław Leśnodorski – zapowiadał, że celem na ten sezon jest awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej, a Liga Mistrzów to cel, który klub będzie chciał zrealizować w przeciągu najbliższych 2-3 lat. Nie oznacza to oczywiście, że Legia w tym sezonie zrobi wszystko, aby do LM nie awansować. Nie, przy odrobinie szczęścia może się to udać, ale klub jest budowany z myślą o obronie mistrzowskiego tytułu, a także godnym reprezentowaniu Polski w Lidze Europejskiej. Przeanalizujmy więc poszczególne transfery. Do klubu trafili kolejno:
1)      Łukasz Budziłek z GKS Katowice – bezsprzecznie najlepszy bramkarz 1. Ligi w ubiegłym sezonie. Jak     na bramkarza wciąż bardzo młody (23 lata). Pod okiem Krzysztofa Dowhania jest w stanie zrobić ogromne postępy, by w przyszłości zastąpić Dusana Kuciaka między słupkami.
2)      Mateusz Szwoch z Arki Gdynia – jeden z najlepszych zawodników 1. Ligi minionego sezonu, a do tego jeden z najbardziej perspektywicznych. Mateusz pomimo młodego wieku (21 lat) wielokrotnie pokazywał, że na boisku nie ma kompleksów, nie boi się gry. Jeśli dodamy do tego bardzo dobrą technikę użytkową oraz niezły strzał z dystansu – mamy materiał na klasowego ofensywnego pomocnika.
3)      Ronan z Fluminense – młody, 19-letni Brazylijczyk trafił na Łazienkowską jako konkurencja dla Tomasza Brzyskiego. Póki co ciężko cokolwiek o nim powiedzieć, ale brazylijskie media informują, że jego głównymi atutami są: świetna technika, ogromna wydolność, a także umiejętność gry jeden na jeden. Gorzej co prawda jest z grą obronną, ale Ronan jest na tyle młodym zawodnikiem, że te braki można jeszcze nadrobić. Warto też dodać, że swego czasu interesowała się nim londyńska Chelsea. Ostatecznie z transferu nic nie wyszło, ale już samo zainteresowanie świadczy o wychowanku Fluminense nad wyraz dobrze. Jeśli po sezonie Legia zdecyduje się go wykupić, może okazać się znaczącym wzmocnieniem.
4)      Arkadiusz Piech z Zagłębia Lubin – transfer 29-letniego wychowanka Polonii Świdnica wywołał niemałe kontrowersje. Ale patrząc na chłodno, jest to transfer naprawdę przemyślany. Pomimo gry w najsłabszej drużynie ekstraklasy zeszłego sezonu, Piech potrafił zdobyć w niej 14 bramek (9 w lidze, 5 w pucharze Polski). Zawodnik przyszedł do Legii za sumę ok. 250 tys. Euro, nie jest to więc astronomiczna cena. Wydaje się, że wobec niemal pewnego odejścia Wladimera Dwaliszwilego transfer Piecha jest jak najbardziej na miejscu. Tym bardziej, że były napastnik Zagłębia to typ „boiskowego pracusia”, niezwykle dynamicznego, walczącego o każdą piłkę. A ktoś taki może się przydać w grze o europejskie puchary, gdzie Legia będzie miała możliwość gry z kontrataku.
5)      Igor Lewczuk z Zawiszy Bydgoszcz – Wychowanek Hetmana Białystok trafił na Łazienkowską za kwotę 200 tys. Euro. Igor miał za sobą bardzo udany sezon w barwach bydgoskiego Zawiszy, będąc jednym z najlepszych prawych obrońców w ekstraklasie. Jego dobra forma nie umknęła też uwadze selekcjonerowi kadry narodowej, Adamowi Nawałce, który powołał Lewczuka na czerwcowe spotkania towarzyskie. Wydaje się, że głównym powodem sprowadzenia tego zawodnika – poza dobrą formą z zeszłego sezonu – była jego uniwersalność. Lewczuk to bowiem nominalnie prawy obrońca, do Legii sprowadzono go jako alternatywa dla stoperów – Jakuba Rzeźniczaka, Dossy Juniora oraz Inakiego Astiza – a w sytuacji awaryjnej może też zagrać na lewej stronie obrony lub na pozycji defensywnego pomocnika.

       Podsumowując, na papierze transfery obu klubów wydają się naprawdę przemyślane. Wzmocniono pozycję, które tego wymagały, większość transferów przeprowadzono za rozsądne pieniądze. Legia wzmocniła się zawodnikami, którzy prawdopodobnie wydatnie pomogą w walce o obronę krajowego trofeum oraz takich, którzy będą mieli szansę zabłysnąć w przyszłości. Lechia przypuściła prawdziwą ofensywę transferową, która w najbliższym sezonie może nie przyniesie jeszcze wymiernych efektów, ale przy odpowiedniej kontynuacji może doprowadzić do zbudowania najsilniejszej Lechii w historii. W teorii więc do transferów obu klubów nie można się przyczepić. A jak będzie w praktyce? Czas pokaże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz