Mundialowa gorączka trwa w najlepsze. Codziennie jesteśmy
świadkami pięknych, sportowych widowisk. Jest to zdecydowanie najbardziej
ekscytujący mundial, który miałem okazję oglądać na żywo (a kilka już ich
było). Piękne bramki, jak choćby sobotnia bramka Rodrigueza przeciwko
Urugwajowi, fenomenalne interwencje bramkarzy, w których "specjalizują się" przede
wszystkim Ochoa oraz Navas. I mnóstwo niespodzianek. Przede wszystkim tych
pozytywnych, jak rewelacyjna Kostaryka, czy też niesamowicie ambitni
Algierczycy, którzy jak równy z równym mierzyli się z jednym z faworytów do
końcowego triumfu – Niemcami. Było też jednak kilka wielkich rozczarowań – na
pierwszy plan wysuwają się oczywiście reprezentacje Hiszpanii, Włoch czy
Anglii, ale wielkim zawodem była również postawa drużyn afrykańskich, spośród
których jedynie Algieria oraz Nigeria wyszły z grupy.
No
właśnie, mistrzostwa świata w Brazylii wchodzą powoli w decydującą fazę, co
sprawia, że jest to temat numer jeden na wszystkich portalach sportowych, a
także w gazetach. Ja jednak postanowiłem wyłamać się z panującego kanonu, więc
dzisiejszy tekst poświęcony będzie polskiej piłce. A konkretnie temu, co
wywołuje największą ekscytację wśród kibiców – transferom. Wziąłem pod lupę
dwie drużyny: aktualnego mistrza Polski – zespół Legii Warszawa – oraz jedną z
większych rewelacji poprzedniego sezonu, czyli gdańską Lechię. Wydaje mi się
bowiem, że już teraz można powiedzieć, że są to najwięksi wygrani letniego okna
transferowego (choć tak na dobrą sprawę dopiero dzisiaj się ono otwiera). Przede
wszystkim oba kluby większość ruchów transferowych wykonały jeszcze przed
rozpoczęciem przygotowań do sezonu, co jest niezwykle dużym komfortem dla
szkoleniowców, którzy będą mieli czas dopasować nowych graczy do swoich taktyk.
Choć tak naprawdę nie da się jeszcze ocenić, czy ruchy transferowe obu klubów
okażą się tak udane, jak wyglądają na papierze, postanowiłem trochę „powróżyć z
fusów” i przedstawić krótką analizę.
Na
początku bieżącego roku w mediach zawrzało – Lechia Gdańsk ma nowego właściciela!
I to nie byle jakiego. Majątek Franza Jozefa Wernze, który wykupił pakiet
większościowy klubu, szacowany jest na 900 milionów Euro. Zimą włodarze
gdańskiego klubu nie „szaleli” na rynku transferowym, ale transfery Vranjesa,
Makuszewskiego czy Sadajewa okazały się bardzo udane. Prawdziwą ofensywę
transferową Lechia przeprowadziła dopiero latem. Do klubu przyszli kolejno:
Danijel Aleksic (bez klubu, wcześniej m.in. Genoa), Ariel Borysiuk (Wołga),
Adam Buksa (Novara), Diogo Ribeiro (Braga B), Adam Dźwigała (Jagiellonia),
Adłan Kacajew (Łucz-Energija Władywostok), Daniel Łukasik (Legia), Dariusz
Trela (Piast) oraz Bartłomiej Pawłowski (Widzew). Robi wrażenie, prawda? W
dodatku rzekomo prowadzone są rozmowy z kilkoma zawodnikami rezerw słynnej
Benfici Lizbona, którzy mieliby trafić do Lechii na zasadzie wypożyczenia. Klub
wykupił także kartę Macieja Makuszewskiego, a także przedłużył o rok
wypożyczenie Zaura Sadajewa. Na papierze
– w skali polskiej ligi – te wzmocnienia naprawdę mogą się podobać, bez dwóch zdań.
Dwóch stosunkowo młodych, a już doświadczonych środkowych pomocników (Borysiuk
i Łukasik), bardzo dobre skrzydła (Makuszewski i Pawłowski), do tego solidny
bramkarz (Trela) oraz młodzi zawodnicy, w przyszłości mający szansę stać się
ważnymi postaciami w drużynie trenera Joaquim’a Machado (Buksa oraz Dźwigała). Mam
tylko jedną wątpliwość. Otóż, moim zdaniem nie da się przebudować całej drużyny
w zaledwie jedno okno transferowe. Nowe nabytki potrzebują zwykle trochę czasu.
Przede wszystkim na aklimatyzację, ale także na poznanie filozofii
szkoleniowca, dopasowanie się do taktyki drużyny, wypracowanie schematów.
Jasne, jedni adaptują się szybciej, inni wolniej, ale wydaje mi się, że przy
tak dużej liczbie nowych piłkarzy Lechia była w stanie „odpalić” już na
początku sezonu. Tak, czy inaczej wydają się być pewniakiem do gry w grupie
mistrzowskiej, możliwe, że przy odrobinie szczęścia powalczą o puchary. Moim
zdaniem to jednak wszystko, na co będzie ich stać w nadchodzącym sezonie. Jeśli
jednak za rok utrzymają trzon zespołu, a do tego wzmocnią się 2-3 klasowymi
graczami, to będą w stanie rywalizować z Legią o tytuł mistrzowski.
No
właśnie, Legia. Zewsząd słychać głosy, że mistrzowie Polski ściągają do siebie
tzw. „szrot”, czyli graczy, którzy w najmniejszym stopniu nie pasują poziomem
do drużyny chcącej grać w elitarnej Lidze Mistrzów. Sęk jednak w tym, że sam
prezes warszawskiego klubu – Bogusław Leśnodorski – zapowiadał, że celem na ten
sezon jest awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej, a Liga Mistrzów to cel,
który klub będzie chciał zrealizować w przeciągu najbliższych 2-3 lat. Nie
oznacza to oczywiście, że Legia w tym sezonie zrobi wszystko, aby do LM nie
awansować. Nie, przy odrobinie szczęścia może się to udać, ale klub jest
budowany z myślą o obronie mistrzowskiego tytułu, a także godnym
reprezentowaniu Polski w Lidze Europejskiej. Przeanalizujmy więc poszczególne
transfery. Do klubu trafili kolejno:
1)
Łukasz Budziłek z GKS Katowice – bezsprzecznie
najlepszy bramkarz 1. Ligi w ubiegłym sezonie. Jak na
bramkarza wciąż bardzo młody (23 lata). Pod okiem Krzysztofa Dowhania jest w
stanie zrobić ogromne postępy, by w przyszłości zastąpić Dusana Kuciaka między
słupkami.
2)
Mateusz Szwoch z Arki Gdynia – jeden z
najlepszych zawodników 1. Ligi minionego sezonu, a do tego jeden z najbardziej
perspektywicznych. Mateusz pomimo młodego wieku (21 lat) wielokrotnie
pokazywał, że na boisku nie ma kompleksów, nie boi się gry. Jeśli dodamy do
tego bardzo dobrą technikę użytkową oraz niezły strzał z dystansu – mamy materiał
na klasowego ofensywnego pomocnika.
3)
Ronan z Fluminense – młody, 19-letni
Brazylijczyk trafił na Łazienkowską jako konkurencja dla Tomasza Brzyskiego.
Póki co ciężko cokolwiek o nim powiedzieć, ale brazylijskie media informują, że
jego głównymi atutami są: świetna technika, ogromna wydolność, a także
umiejętność gry jeden na jeden. Gorzej co prawda jest z grą obronną, ale Ronan
jest na tyle młodym zawodnikiem, że te braki można jeszcze nadrobić. Warto też
dodać, że swego czasu interesowała się nim londyńska Chelsea. Ostatecznie z
transferu nic nie wyszło, ale już samo zainteresowanie świadczy o wychowanku
Fluminense nad wyraz dobrze. Jeśli po sezonie Legia zdecyduje się go wykupić,
może okazać się znaczącym wzmocnieniem.
4)
Arkadiusz Piech z Zagłębia Lubin – transfer
29-letniego wychowanka Polonii Świdnica wywołał niemałe kontrowersje. Ale
patrząc na chłodno, jest to transfer naprawdę przemyślany. Pomimo gry w
najsłabszej drużynie ekstraklasy zeszłego sezonu, Piech potrafił zdobyć w niej
14 bramek (9 w lidze, 5 w pucharze Polski). Zawodnik przyszedł do Legii za sumę
ok. 250 tys. Euro, nie jest to więc astronomiczna cena. Wydaje się, że wobec
niemal pewnego odejścia Wladimera Dwaliszwilego transfer Piecha jest jak
najbardziej na miejscu. Tym bardziej, że były napastnik Zagłębia to typ
„boiskowego pracusia”, niezwykle dynamicznego, walczącego o każdą piłkę. A ktoś
taki może się przydać w grze o europejskie puchary, gdzie Legia będzie miała
możliwość gry z kontrataku.
5)
Igor Lewczuk z Zawiszy Bydgoszcz – Wychowanek
Hetmana Białystok trafił na Łazienkowską za kwotę 200 tys. Euro. Igor miał za
sobą bardzo udany sezon w barwach bydgoskiego Zawiszy, będąc jednym z
najlepszych prawych obrońców w ekstraklasie. Jego dobra forma nie umknęła też
uwadze selekcjonerowi kadry narodowej, Adamowi Nawałce, który powołał Lewczuka
na czerwcowe spotkania towarzyskie. Wydaje się, że głównym powodem sprowadzenia
tego zawodnika – poza dobrą formą z zeszłego sezonu – była jego uniwersalność.
Lewczuk to bowiem nominalnie prawy obrońca, do Legii sprowadzono go jako
alternatywa dla stoperów – Jakuba Rzeźniczaka, Dossy Juniora oraz Inakiego
Astiza – a w sytuacji awaryjnej może też zagrać na lewej stronie obrony lub na
pozycji defensywnego pomocnika.
Podsumowując, na papierze transfery obu
klubów wydają się naprawdę przemyślane. Wzmocniono pozycję, które tego
wymagały, większość transferów przeprowadzono za rozsądne pieniądze. Legia
wzmocniła się zawodnikami, którzy prawdopodobnie wydatnie pomogą w walce o
obronę krajowego trofeum oraz takich, którzy będą mieli szansę zabłysnąć w
przyszłości. Lechia przypuściła prawdziwą ofensywę transferową, która w
najbliższym sezonie może nie przyniesie jeszcze wymiernych efektów, ale przy
odpowiedniej kontynuacji może doprowadzić do zbudowania najsilniejszej Lechii w
historii. W teorii więc do transferów obu klubów nie można się przyczepić. A
jak będzie w praktyce? Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz