poniedziałek, 13 lipca 2020

Leeds United - czy Pawie powrócą na szczyt?

Elland Road – legendarny obiekt, na którym swoje spotkania rozgrywają „Pawie”


Chyba nie ma pośród kibiców piłkarskich osoby, która nie kojarzyłaby Leeds United. Popularne „Pawie” nie są co prawda równie utytułowanym klubem co ich największy rywal – Manchester United – ale bez wątpienia zdołały odcisnąć swoje piętno na angielskim futbolu. Starsi kibice z rozrzewnieniem  wspominają zapewne okres od końca lat sześćdziesiątych
aż do początku osiemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to „The Peacocks” odnosili największe sukcesy m.in. trzy tytuły mistrza Anglii, dwa Puchary Miast Targowych (poprzednik Pucharu UEFA). Szczególne miejsce w ich pamięci zajmuje z pewnością rok 1975, kiedy to drużyna prowadzona wówczas przez Jimmy’ego Arfielda dotarła do finału Pucharu Europy, ulegając w nim Bayernowi Monachium.

Nieco młodsi fani z pewnością kojarzą Leeds United z początku XXI w., kiedy
to fenomenalną drużynę stworzył irlandzki szkoleniowiec – David O’leary, a prowadzony przez niego zespół w znakomitym stylu dotarł do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie został zatrzymany przez hiszpańską Valencię. I choć klub tylko trzykrotnie w swojej historii cieszył się z mistrzostwa kraju, można zaryzykować twierdzenie, iż w annałach angielskiego futbolu zdążył zapisać się złotymi zgłoskami.

Od kilkunastu lat „Pawii” nie oglądamy już jednak nie tylko na europejskich, ale także na angielskich salonach. Wielu kibiców  po dziś dzień zastanawia się, co stało się tak dużym klubem i czemu tak nagle zniknął z piłkarskiej mapy Europy? Czy obecny zespół zdoła nawiązać do czasów chwały?

 

 Geneza upadku

            „The Peacocks” z początku XXI wieku – prowadzeni przez Davida O’leary – byli bez wątpienia znakomitą drużyną. Był to zespół idealnie zbilansowany: mocni w obronie, kreatywni w środku pola, skuteczni w ataku. Z pełnym przekonaniem można stwierdzić,
iż w tamtych czasach Leeds nie skupowało gwiazd światowej piłki, ono je tworzyło. Tacy piłkarze jak chociażby Rio Ferdinand, James Milner czy Harry Kewell zrobili potem naprawdę duże kariery, grali w znakomitych klubach. Model finansowy klubu oparty na takich założeniach wydawał się znakomity – zamiast sprowadzać wielkie gwiazdy za jeszcze większe pieniądze, stawiano na wychowanków klubu bądź sprowadzano – za niewielkie kwoty – perspektywicznych zawodników o określonym potencjale. Taka polityka – trzeba zaznaczyć, iż jak najbardziej zasłużenie – zaprowadziła klub z hrabstwa West Yorkshire aż do półfinału rozgrywek Ligi Mistrzów w sezonie 2000/01. Warto również zaznaczyć, że drużyna pod wodzą irlandzkiego szkoleniowca ani razu nie skończyła sezonu w Anglii poniżej piątej lokaty.

            Jak się jednak okazało, znakomite wyniki osiągane w tamtych czasach przez „Pawie” stały się gwoździem do ich trumny. Ambicje klubu były bowiem tak wielkie, iż kierownictwo klubu postanowiło zaciągnąć ogromną pożyczkę, której spłatę pokryłyby zyski z transmisji telewizyjnych oraz dobre występy w Lidze Mistrzów w kolejnych sezonach. Poważny problem pojawił się wtedy, gdy Leeds w kolejnym sezonie nie zakwalifikowało się do Ligi Mistrzów, zajmując ostatecznie dopiero 5. lokatę… Pierwszym sygnałem świadczącym o problemach finansowych „The Peacocks” była sprzedaż niezwykle uzdolnionego środkowego obrońcy – Rio Ferdinanda. Wychowanek West Hamu za 30 milionów funtów przeniósł się do największego rywala, a więc Manchesteru United. Dla kibiców „Pawii” był to czytelny sygnał, że w klubie nie dzieje się dobrze. Jak pokazała przyszłość, był to dopiero początek wielkiej wyprzedaży.

Rio Ferdinand – pierwsza „ofiara” problemów finansowych „The Peacocks”


W kolejnych latach klub był zmuszony sprzedawać swoich najlepszych zawodników, do innych zespołów odeszli m.in. Paul Robinson, Jonathan Woodgate, Harry Kewell, Lee Bowyer, Marc Viduka oraz wielu, wielu innych. W międzyczasie próbowano ratować klub poprzez zmianę szkoleniowców (O’leary został zastąpiony przez Terrego Veneblesa, którego z kolei zastąpił Peter Reid) oraz roszady na stanowisku prezesa klubu. Zadłużenie stale jednak rosło, a wyniki sportowe stawały się coraz gorsze. W sezonie 2002/2003 klub zdołał co prawda uchronić się przed spadkiem z ligi, zajmując ostatecznie 15. miejsce w tabeli. Sezon później długi „The Peacocks” sięgały już jednak 130 milionów funtów, a „rozsprzedana” drużyna z przedostatniego miejsca spadła do The Championship.

Spadek na dno

            Po spadku z Premier League „Pawie” stały się sztandarowym przykładem ligowego średniaka, zajmując w pierwszym sezonie gry w The Championship dopiero 14. lokatę. Sezon później wydawało się, iż na Elland Road zaświtał promyk nadziei. Drużyna prowadzona przez ówczesnego szkoleniowca – Kevina Blackwella – w sezonie zasadniczym zajęła 5. miejsce i uzyskała prawo gry w barażach o awans do angielskiej elity. Leeds w półfinale pokonało Preston North End i zameldowało się w finale. Niestety dla fanów „Pawii”, na legendarnym Wembley zdecydowanie mocniejszy okazał się Watford, a gorycz porażki była dla kibiców Leeds jedynie przedsmakiem tego, co miało się stać w kolejnych miesiącach…

            Klub w dalszym ciągu borykał się bowiem z ogromnymi problemami finansowymi. Problemami na tyle dużymi, iż pod koniec sezonu 2006/2007  - trzeciego, które Leeds spędzało na drugim szczeblu rozgrywkowym – angielska federacja ukarała klub z West Yorkshire karnym odjęciem dziesięciu punktów. Leeds United nie zdołało pozbierać się już do końca rozgrywek i z hukiem, z przedostatniego miejsca, spadło do League One.

Powrót do normalności?

            Gdyby sam spadek nie okazał się wystarczająco złą informacją, na klub – z powodu, a jakże, problemów finansowych – nałożono karę 15 ujemnych punktów na starcie sezonu 2007/2008. I choć drużyna prowadzona wówczas przez Denisa Wise’a, a następnie przez ikonę klubu – Garry’ego McAllistera bardzo szybko odrobiła ujemne punkty, ostatecznie skończyła rozgrywki na piątym miejscu, a awans do The Championship zaprzepaściła na Wembley, ulegając w finale baraży zespołowi Doncaster Rovers. Sezon później historia powtórzyła się, tym razem pogromcą „Pawii” okazał się zespół Milwall. Awans do wyższej klasy rozgrywkowej „The Peacocks” mogli świętować dopiero w sezonie 2009/2010, kiedy to sezon zasadniczy zakończyli na 2. lokacie, pieczętując tym samym bezpośredni awans.

 Lata stagnacji i argentyński magik

            Droga na szczyt – w przeciwieństwie do wyobrażeń fanów Leeds – nie była jednak usłana różami. Po zasłużonym awansie do The Championship „Pawie” utknęły w tych rozgrywkach na dobre, zajmując w kolejnych sezonach następujące lokaty:

·       Sezon 2010/11: 7. miejsce,

·       Sezon 2011/12: 14. miejsce,

·       Sezon 2012/13: 13. miejsce,

·       Sezon 2013/14: 15. miejsce,

·       Sezon 2014/15: 15. miejsce,

·       Sezon 2015/16: 13. miejsce,

·       Sezon 2016/17: 7. miejsce,

·       Sezon 2017/18: 13. miejsce.

Nietrudno zatem zauważyć, iż klub z Elland Road stał się typowym średniakiem drugiego poziomu rozgrywkowego w Anglii. Dwukrotnie otarł się o baraże –  zajmując w sezonie zasadniczym 7. lokatę – w pozostałych latach kończył jednak rozgrywki w środku stawki.

            Sytuacja uległa diametralnej zmianie dopiero 1. lipca 2018 roku. Wtedy to nowym menedżerem klubu z Elland Road mianowano Marcelo Bielsę. Zatrudnienie szkoleniowca tyleż genialnego, co ekscentrycznego było ogromnym ryzykiem ze strony kierownictwa klubu. Ryzykiem, które – wiele na to wskazuje – opłaci się. Drużyny prowadzone przez Bielsę – nieprzypadkowo noszącego przydomek „El Loco” – zawsze słynęły z ofensywnej, atrakcyjnej piłki i „Pawie” nie były tutaj wyjątkiem. Odmieniony zespół, mający w składzie m.in. Mateusza Klicha, przez większość sezonu 2018/2019 zachwycał zarówno ekspertów, jak i kibiców. Drużyna grała efektownie i – co najważniejsze – punktowała regularnie. Kryzys przyszedł jednak w najgorszym możliwym momencie. Końcówka sezonu była dla samego Bielsy oraz jego podopiecznych fatalna. Najpierw słaba końcówka sezonu zasadniczego spowodowała, że z bezpośredniego awansu cieszyły się ekipy Norwich City oraz Sheffield United. Następstwem tego była konieczność gry w barażach, gdzie już w półfinale lepsze okazało się prowadzone wówczas przez Franka Lamparda Derby County.

Marcelo „El Loco” Bielsa w swoim żywiole

            

            Wszyscy związani z klubem przeżyli ogromny zawód, to więcej niż pewne. Kierownictwo klubu wytrzymało jednak ciśnienie, zatrzymując „El Loco” na stanowisku i wszystko wskazuje na to, iż było to dobre posunięcie. Leeds United, na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego, jest bowiem liderem The Championship i do zapewnienia sobie awansu potrzebuje ledwie trzech punktów. Tym razem już nikt ani nic nie powinno zmącić radości wszystkich osób związanych z „The Peacocks”.

Odpowiadając na koniec na pytanie zawarte w tytule: czy „Pawie” powrócą jeszcze na szczyt? Nie da się tego stwierdzić z pełnym przekonaniem. Wydaje się jednak, iż z szalonym Marcelo Bielsą u sterów są na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu. A to powinna być znakomita wiadomość dla wszystkich fanów futbolu, Leeds United jest bowiem wielkim klubem z bogatą tradycją oraz rzeszą fanów. A miejsce takich klubów bez wątpienia znajduje się na piłkarskich salonach.

 

 

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz