środa, 17 sierpnia 2016

Więcej optymizmu! Dundalk FC na horyzoncie

           



           
           Dawno mnie tu nie było… Nadszedł jednak najwyższy czas, aby naprostować wszystkich piłkarskich pesymistów, żyjących w naszym pięknym kraju. Od kilku dni słyszę bowiem, że Legię z Irlandczykami czeka niezwykle ciężka przeprawa. Dziennikarze trąbią na lewo i prawo, że choć awans jest obowiązkiem podopiecznych Besnika Hasiego, a stołeczny zespół jest wyraźnym faworytem, to w obecnej formie legioniści będą mieli ogromne problemy z awansem.

            Czytam i nie bardzo dowierzam. Skoro awans do fazy grupowej jest obowiązkiem, to skąd bierze się założenie, że Legia będzie miała problemy? I analogicznie, skoro legioniści faktycznie będą do końca musieli drżeć o awans w tym dwumeczu, to po co pompować ten legijny balonik do granic możliwości i jeszcze przed rozpoczęciem dwumeczu obwieszczać wszem i wobec, że awans do Ligi Mistrzów to jedynie formalność?

Abstrahując już od rażącej niekonsekwencji wydaje mi się, że jest to też wywieranie pewnego rodzaju negatywnej presji. „Weszło!” często używa określenia „win-win”, w myśl którego rozwiązanie jest dobre dla wszystkich stron. W przypadku pojedynku Legii z Dundalk mamy raczej do czynienia z sytuacją „lose-lose”. Jeśli bowiem podopieczni Hasiego przejdą Irlandyczków i zameldują się w fazie grupowej LM, dziennikarska brać zapewne machnie lekceważącą ręką i stwierdzi, że przy takim rywalu był to obowiązek. Gdyby jednak stołecznej ekipie powinęła się noga – o! – wtedy cała piłkarska Polska miałaby pożywkę na kilka najbliższych miesięcy. Wszelkie gazety oraz portale – rzecz jasna nie tylko te sportowe – prześcigałyby się w wymyślaniu coraz to nowych tytułów wyśmiewających Legię.

* * *

            A propos rozpoczynającego się dzisiaj dwumeczu nachodzi mnie jeszcze jedna refleksja… Kogo my się boimy? Zewsząd słyszę głosy, że Dundalk FC to wcale nie takie ogórki, bo ograły BATE. Ludzie, litości… BATE Borysów, które pamiętacie sprzed kilku lat, kiedy to w fazie grupowej LM ogrywało Bayern Monachium, już nie istnieje. Teraz pod tym szyldem grają przeciętniacy, dowodzeni na boisku przez podstarzałe gwiazdy pokroju Aleksandra Hleba. Obecna drużyna poziomem piłkarskim nawet nie zbliżyła się do tej z czasów świetności. Jeśli ktoś ma wątpliwości, polecam obejrzenie skrótu spotkania rewanżowego, wygranego przez Irlandczyków 3-0. Bramki tracone przez mistrzów Białorusi to jakaś piłkarska pornografia…

            Jeśli więc ktokolwiek chce mnie przekonywać, że Dundalk FC to mocna ekipa, bo pokonała BATE, niech najpierw rzuci okiem na poziom piłkarski obu spotkań, a następnie prześledzi osiągnięcia Irlandczyków rundę wcześniej. Ich rywalem był mistrz Islandii, FK Hafnarfjordur. Udało wam się już wymówić tę nazwę? To przejdźmy do konkretów. Podopieczni Stephena Kenny’ego po niezwykle zaciętym boju wyeliminowali ostatecznie Islandyczków, dwukrotnie remisując swoje spotkania (1-1 u siebie oraz 2-2 na wyjeździe), przechodząc do kolejnej rundy jedynie lepszą skutecznością w meczu wyjazdowym. I jestem niemal pewien, że to właśnie ten dwumecz, a nie ogranie BATE Borysów, stanowi prawdziwą weryfikację klasy i umiejętności Dundalk FC.


            A że Legia jest bez formy? No, jest. W spotkaniu z Trenczynem również była, a mimo to awansowała do kolejnej rundy kosztem Słowaków, którzy są drużyną o klasę lepszą od Irlandczyków. Z pewnością nie napiszę niczego nowego, ale warszawski zespół jest obecnie bez formy, widzą to chyba wszyscy, którzy choć w niewielkim stopniu interesują się polską piłką. Siła Legii polega jednak na tym, że nawet grając „piach”, jest w stanie wygrywać mecze w europejskich pucharach. Można co prawda mówić o furze szczęścia i życiowej formie Malarza, ale według mnie główny czynnik jest inny. Doświadczenie. To jest dokładnie ta cecha, która pozwala legionistom wygrywać mecze, w których albo nie są lepsi albo nawet są słabsi. Legia w europejskich pucharach to drużyna niezwykle wyrachowana, która wyczuwa, kiedy przeciwnik ma słabszy moment i można go „napocząć”. Warto także dodać, że proces ten trwa już naprawdę długo. Przez ostatnich sześć lat legioniści w fazach eliminacyjnych do Ligi Mistrzów bądź Ligi Europy przegrali jedynie dwukrotnie, za każdym razem w sezonie 2012/2013: z SV Ried 1-2 (w rewanżu wygrał 3-1 i awansowała do dalszych gier) oraz 1-2 z Rosenborgiem Trondheim (jedyny raz w ciągu ostatnich pięciu lat, kiedy klub z Warszawy nie awansował do fazy grupowej LE). Te wyniki pokazują, że Legia na arenie międzynarodowej (o ile o takiej możemy mówić w przypadku eliminacji do europucharów…) jest drużyną niezwykle wyrachowaną i doświadczoną. I jestem przekonany, że potwierdzi to w dwumeczu z Dundalk FC!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz