Próbowaliście kiedyś wyobrazić sobie
sytuację, w której los uniemożliwia wam realizowanie własnych marzeń, dążenia
do wyznaczonych przez siebie celów, a także samorealizacji? Nie mam na myśli
hobby, rzeczy, które lubicie robić w wolnym czasie. Nie, chodzi mi o prawdziwą
pasję, o coś co jest dla was całym życiem, a odebranie tego – choćby na krótki
czas – łączy się z wielkim bólem i rozczarowaniem. Zastanówcie się – o ile taka
sytuacja miała miejsce – jakie uczucia wam wtedy towarzyszyły?
Jak już pewnie kilkukrotnie wspominałem, moją największą pasją jest futbol.
I w moim przypadku taką tragedią, którą opisywałem powyżej, były dłuższe
przerwy w grze spowodowane różnego rodzaju urazy. Kilkukrotnie byłem zmuszony
do nawet półrocznej przerwy. Dla kogoś, kogo piłka nożna – i generalnie wysiłek
fizyczny – jest całym światem, był to prawdziwy dramat. Zero aktywności,
treningów, meczów. Byłem zmuszony do zaniechania wszelkich sportów, a jedyna rzecz,
którą można było powiązać ze sportem to spacery na świeżym powietrzu…
Dlaczego jednak o tym piszę? Ponieważ moje dolegliwości i problemy są
niczym przy próbie, na jaką los wystawił 10-letniego Maćka Iwanowskiego. Chłopak był (i mam nadzieję, że w przyszłości
także będzie) naprawdę dobrze rokującym zawodnikiem, zdobywającym wiele nagród
– zarówno drużynowych, jak i indywidualnych – na różnego rodzaju turniejach
piłkarskich. Niespełna 1,5 roku temu postawiono jednak diagnozę, która
dosłownie ścięła go z nóg. Nowotwór mózgu… Spróbujcie przypomnieć sobie, jacy
byliście w wieku 9 lat, swój stopień świadomości oraz dojrzałość. Już? Teraz
trudniejsze zadanie. Postarajcie postawić się w sytuacji Maćka, który – pewnie
jeszcze nie do końca świadomy tego, co się stało – został zmuszony do podjęcia
jednego z najtrudniejszych wyzwań w całym życiu.
Jeśli mam być szczery, nie potrafię wyobrazić sobie jak ja bym się czuł,
będąc w takiej sytuacji. Maciek od momentu zdiagnozowanie nowotworu pokazuje
jednak, iż jeśli naprawdę czegoś mocno pragniesz, to przy odrobinie szczęścia
jesteś w stanie osiągnąć wszystko! Nawet cele, które z pozoru wydają się
nieosiągalne. „Iwan” – bo taki jest jego boiskowy pseudonim – jest niezwykle
dzielny i wytrwały, cierpliwie poddaje się leczeniu, nie poddając się przy tym
chorobie. Po kilkunastu miesiącach walki jest na jak najlepszej drodze do
pokonania choroby i powrotu do ukochanego futbolu, który jest dla niego całym
życiem.
Właśnie dlatego razem z przyjacielem postanowiliśmy pomóc Maćkowi i jego
rodzicom, organizując zbiórkę pieniędzy, z których dochód zostanie przekazany
na rehabilitację „Iwana”, a także specjalistyczne treningi piłkarskie, które
pomogą mu wrócić do pełnej sprawności. Bo nie ma nic piękniejszego niż widok
młodego człowieka, który w pogoni za marzeniami jest gotów na wszelkie
poświęcenia. I liczę, że widok Maćka na boisko zrekompensuje jego rodzinie oraz
przyjaciołom te kilkanaście, bardzo trudnych miesięcy J
Tytułem podsumowania. Bardzo często szukamy sobie idoli pośród jednostek
rozpoznawalnych w świecie, postaci znanych, lubianych i szanowanych. Nie ma w
tym nic złego, ale pamiętajcie, że prawdziwi bohaterowie i wzory do
naśladowania przede wszystkim można znaleźć we własnym, najbliższym otoczeniu.
Wystarczy dobrze poszukać J Pozdrawiam Was i trzymajcie się cieplutko!

