Cóż,
wracam po dłuższej przerwie… Złożyło się na to kilka czynników, które jednak
nie są na tyle ważne, aby o nich wspominać. Najważniejsze – przynajmniej dla
mnie – że wracam z nowymi siłami i głodem pisania! J
Przyznam
szczerze, że wolałbym uniknąć pisania takich tekstów, jak ten dzisiejszy.
Dotyczy on bowiem mojego ukochanego klubu, w którym nie dzieje się ostatnio
najlepiej. Co prawda Warszawska Legia w dalszym ciągu przewodzi ligowej tabeli,
ale jej przewaga nad drugim w tabeli Lechem wynosi już tylko dwa „oczka”, a w
minioną sobotę podopieczni Henninga Berga przegrali już ósme spotkanie w
bieżącym sezonie, ulegając na wyjeździe Lechii Gdańsk 0-1. Sami przyznacie, że
8 porażek w 27 spotkaniach to bilans fatalny, przynajmniej w odniesieniu do
drużyny aspirującej do mistrzostwa Polski oraz ewentualnej grze w elitarnej
Lidze Mistrzów. Nie wiem jak innym, ale mnie obecna Legia do złudzenia
przypomina tę prowadzoną przed trzema laty przez Macieja Skorżę. Wtedy też była
to drużyna bez charakteru, toporna, do bólu przewidywalna. I nie muszę chyba
przypominać, jak skończył się tamten sezon… Warto zastanowić się zatem, gdzie
leży przyczyna fatalnej dyspozycji „Wojskowych” w rundzie wiosennej? Gdzie
zostały popełnione błędy? Według mnie możemy wyróżnić trzy główne powody takiej
sytuacji.
Nadmierne
roszady
Główny – moim
zdaniem – powód słabych wyników Legii w bieżącej rundzie. Bardzo trafnie został
on również opisany w jednym z felietonów na portalu legia.net. I przyznam
szczerze, że w 100% zgadzam się z opinią zawartą w wymienionym przeze mnie
tekście. Henning Berg bardzo często wspomina o rotacji, żeby zawodnicy
teoretycznie pierwszego składu nie byli przemęczeni. Problem w tym, że to co
serwuje Norweg to nie rotacja, a istne trzęsienie ziemi! Uważam bowiem, że z
rotacją mamy do czynienia, gdy w wyjściowym składzie na kolejny mecz dokonuje
się 2-3 roszad, wymieniając jedynie zawodników w najsłabszej dyspozycji lub tych
najbardziej przemęczonych (dochodzą do tego jeszcze kontuzje i pauzy za
kartki). Jeśli jednak trener w dwóch kolejnych spotkaniach wystawia dwie
zupełnie różne drużyny to mamy już do czynienia z rewolucją. Co znamienne,
przez takie podejście trenera zanika również rywalizacja. Piłkarze nie mają
bowiem odpowiedniej motywacji wiedząc, że czego by nie zrobili – w najbliższym
ważnym meczu i tak wyjdą w pierwszym składzie (i analogicznie – czego by nie
zrobili, w ważnym spotkaniu i tak nie zagrają od pierwszych minut). Najbardziej
jaskrawym przykładem jest tutaj Orlando Sa. Portugalczyk może nie jest w
najwyższej formie, ale ma to coś, co cechuje dobrego napastnika – strzela
bramki. I choć w tym sezonie jest głównie rezerwowym, to w lidze uzbierał już
11 trafień. Tylko co z tego, skoro zamiast niego w pierwszym składzie
najczęściej występuje Marek Saganowski, który w spotkaniu Pucharu Polski z
Podbeskidziem w końcu się przełamał i przerwał trwającą 147 miesięcy posuchę
strzelecką. Rywalizacja w drużynie to bardzo ważny element, który napędza
zespół i pozwala mu stać się jeszcze mocniejszym. Jej brak ma skutek zupełnie
odwrotny.
Błędy
w okresie przygotowawczym
Argument dość
rzadko wymieniany, aczkolwiek bardzo ważny. Wydaje się bowiem, że legioniści
nie zostali należycie przygotowani do rundy wiosennej. Bo choć od pewnego czasu
grają już systemem 7-dniowym (jeden mecz w tygodniu), to w końcowych
fragmentach spotkań ewidentnie widać, że zaczyna brakować im „pary”. Oczywiście
pisząc o okresach 7-dniowych mam również na myśli „rewolucję Berga”, o której
pisałem w poprzednim akapicie. Bo choć Legia grała w środku tygodnia dwa
dwumecze pucharu Polski – ze Śląskiem i Podbeskidziem – to mało który zawodnik
grał po 90 minut zarówno w pucharze, jak i 3-4 dni później w lidze. Wracając
jednak do meritum, kiedy trener Berg przychodził do klubu zimą zeszłego roku,
okres przygotowawczy był wyjątkowo krótki. Norweg postanowił więc, że zawodnicy
przepracują ten czas trochę luźniej, bazując głównie na zajęciach z piłkami. W
tym roku szkoleniowiec ekipy z Łazienkowskiej postanowił powtórzyć ten manewr,
aczkolwiek tym razem nie przyniosło to oczekiwanego skutku. Całkiem możliwe
też, że rację mają osoby uważające, że główną przyczyną słabego przygotowania
legionistów jest osoba trenera od przygotowania fizycznego. I faktycznie, póki
odpowiedzialny za to był Cesar Sanjuan „Szklarz”, drużyna z Łazienkowskiej była
„nie do zajechania”, ewidentnie górując w tym elemencie nad innymi drużynami. Po
jego odejściu Legia zaliczyła pod tym względem spory regres. Może warto
pomyśleć nad powtórnym zatrudnieniem Sanjuana? Tym bardziej, że przed kilkoma
tygodniami zakończył on swą przygodę z Osasuną Pampeluna…
Bierność
na rynku transferowym
Temat najczęściej
wałkowany w mediach, dlatego też nie będę zbyt długo się nad nim rozwodził. To
prawda, że Legia zimą nie dokonała ani jednego prawdziwego wzmocnienia
pierwszej jedenastki, sprzedając przy tym największą gwiazdę. Malarz jest
jedynie solidnym zmiennikiem, Furman nie dostaje tylu szans, na ile zasłużył
swoją grą w tych kilku meczach, a Masłowski wygląda jakby na boisko wychodził z
dwukilowym bagażem w gaciach. Prawdą również jest to, że nikt nie przejął na
swoje barki odpowiedzialności za grę po odejściu Miro Radovica. Wszystko to
prawda, ale moim zdaniem Legia dysponuje na tyle silną i wyrównaną kadrą, że
ubytek nawet takiego zawodnika jak Rado nie powinien spowodować aż takiej
dysproporcji w wynikach. Jeśli bowiem popatrzymy na skład drużyny z Łazienkowskiej
to praktycznie na każdej pozycji mamy do czynienia z czołowymi zawodnikami tej
ligi. Tylko właśnie, nazwiska nie grają. Jak zwykle wszystko weryfikuje boisko
i obecna forma zawodników, czyli to, o czym wspomniałem w poprzednim akapicie.
Podsumowując,
nie będę specjalnie odkrywczy pisząc, że nie jest dobrze. W tej chwili można
już chyba powiedzieć, że Legia przeżywa kryzys i jak najszybciej musi się z
niego wydostać. Oczywiście nic jeszcze nie jest przesądzone. Najważniejsze
mecze wciąż przed podopiecznymi Henninga Berga, a ponadto legioniści – mimo
słabej gry i wyników – wciąż przewodzą ligowej tabeli. Pozostaje tylko mieć
nadzieję, że piłkarze oraz sztab szkoleniowy wreszcie wyciągną te legendarne
wnioski – o których mówią po każdym niekorzystnym wyniku – i wrócą na właściwe
tory. Bardzo chciałbym bowiem po raz kolejny udać się na Starówkę i wspólnie
świętować trzeci z rzędu tytuł mistrzowski!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz