wtorek, 1 września 2020

Czy stereotyp piłkarza-półgłówka przestaje być aktualny?

 



W dniu wczorajszym miałem przyjemność uczestniczyć w tzw. śniadaniu prasowym, zorganizowanym przez firmę Podioom, oferującej innowacyjną platformę, ułatwiającą trenerom personalnym współpracę ze swoimi podopiecznymi. Sam event dotyczył współpracy pomiędzy Podioom i Towarzystwem Ubezpieczeniowym Europa, a gościem specjalnym był inwestor oraz ambasador marki Podioom, a w wolnych chwilach zawodnik Lokomotiwu Moskwa oraz reprezentacji Polski – Grzegorz Krychowiak...

Ale zaraz, zaraz… Po co tak właściwie ja Wam o tym piszę? Nie, nie jest to żadna kryptoreklama, chłopaki z Podioom nie płacą mi (a szkoda!) za promowanie ich produktu. Piszę o tym, ponieważ myśl, która kiełkowała we mnie od dłuższego czasu, podczas wczorajszego spotkania trafiła we mnie z siłą piłki uderzonej przez Roberto Carlosa w szczytowej formie. Dotarło do mnie, że w Polsce ostatecznie zerwano z mitem piłkarza-półgłowka, który podczas wywiadu pomeczowego nie jest w stanie sklecić poprawnie dwóch zdań w ojczystym języku, a po zakończeniu przygody z piłką nie ma na siebie kompletnie żadnego pomysłu i kończy gdzieś na marginesie społeczeństwa.

Aby jak najlepiej uwypuklić różnicę, cofnijmy się do piłkarskiej prehistorii. Polska, lata 70. ubiegłego wieku. Wystarczy wysłuchać kilku wywiadów z przedstawicielami słynnych Orłów Górskiego, by wyrobić sobie opinię na temat poziomu intelektualnego piłkarzy w tamtych czasach. Notoryczne „eeee… yyyy…” to chyba najmniejszy problem. Chyba nie ma już nikogo, kto nie słyszałby o legendarnej anegdotce trenera Jarosława Kotasa o tym, iż Kazimierz Deyna nie znał choćby podstaw tabliczki mnożenia. I założę się, że nie był to w tej reprezentacji przypadek odosobniony. Niektórzy zawodnicy nie mieli pokończonych szkół, liczyła się tylko piłka. Wiadomo, były inne czasy. Ale kilkadziesiąt lat temu futbol był dla tych ludzi jedynym sposobem na zarobienie pieniędzy, ci goście niczego poza graniem w piłkę (z drobnymi wyjątkami) nie potrafili.

Inna sprawa, że nie trzeba aż tak mocno cofać się w czasie. Tak naprawdę stereotyp piłkarza-półgłówka funkcjonował w Polsce jeszcze kilka lat temu. Goście dukający po przegranym spotkaniu: „yyy… to było trudne spotkanie… eee… silny przeciwnik… yyy… musimy wyciągnąć wnioski” wcale nie byli rzadkością. Rzecz jasna będąc – delikatnie rzecz ujmując – niezbyt inteligentnym gościem, także można zrobić fajną karierę i zabezpieczyć się finansowo na długi czas. Tylko do tego trzeba mieć mądrych doradców, a takich większość z tych zawodników nie miała. A to dlatego, iż – co za zaskoczenie! – trzeba mieć choć trochę oleju w głowie, aby takimi ludźmi się otoczyć. Względnie wymaga to niebywałego szczęścia, co też niektórym z nich się przytrafiało.

Szukając w pamięci zawodnika, który jako pierwszy zadał kłam temu stereotypowi (wtedy jak najprawdziwszemu), na myśl przychodzi mi Cezary Kucharski. W latach 90. XX wieku, kiedy świadomość piłkarzy na temat życia po karierze była wciąż zerowa, a w najlepszym przypadku znikoma, Kucharski prezentował kompletnie inne podejście. Nawet Wojciech Kowalczyk w swojej biografii Kowal. Prawdziwa historia pisał o swoim koledze z drużyny, iż ciągle wisiał na telefonie, wciąż załatwiał jakieś interesy. Faktem jest także, iż Kucharski już za młodu wszedł mocno w rynek nieruchomości, nabywając coraz to nowe mieszkania, zabezpieczając tym samym swoją przyszłość. Co charakterystyczne, po zakończeniu kariery sportowej został menedżerem piłkarskim, a następnie związał się z Robertem Lewandowskim, któremu poniekąd też zabezpieczył przyszłość. Nie było bowiem tak, że Lewandowski wstał któregoś dnia z łóżka i zakrzyknął: „Od dzisiaj będę inwestował w nieruchomości!”. Nie, ktoś musiał mu tę drogę pokazać. I tym kimś był Cezary Kucharski.

W dzisiejszych czasach piłkarze mają tak naprawdę nieograniczone możliwości samorozwoju. I – co istotne – zdecydowana większość skwapliwie z tego korzysta. Coraz częściej polscy zawodnicy robią różnego rodzaju studia (choćby online), kursy dla trenerów personalnych czy fizjoterapeutów, zakładają różnego rodzaju biznesy, które powierzają zaufanym ludziom, a które planują przejąć po zakończeniu kariery. Możliwości są naprawdę ogromne, a i sami zawodnicy mają coraz większą świadomość, iż kariera nie trwa wiecznie i prędzej czy później (raczej prędzej) trzeba będzie wyjść ze szklanej bańki i zacząć normalne życie.

Na koniec chcę poruszyć jeszcze jeden, bardzo pozytywny aspekt, ściśle związany z tym, co napisałem powyżej. Otóż piłkarze praktycznie od zawsze byli łakomymi kąskami dla firm reklamujących różnego rodzaju produkty. Adidas, Nike, Gillette, Pepsi, Lay’s i wiele, wiele innych… Ale to, co odbieram bardzo pozytywnie to fakt, iż coraz częściej piłkarze stają się twarzami różnego rodzaju projektów. Projektów, które wymagają od nich wejścia w zupełnie nowy obszar, zaznajomienia się z nim, przyswojenia sporej dawki nowej wiedzy. Idealnym przykładem jest tutaj właśnie Grzegorz Krychowiak, który w 2016 roku związał się z X-Trade Brokers. Współpraca nie polegała jednak tylko na promowaniu marki. Nie, Grzegorz, pod czujnym okiem mojego dobrego kolegi, Adama Narczewskiego, uczył się inwestować na platformie Forex. Było to z pewnością coś nowego, ale przynoszącego korzyści dla obu stron. XTB zyskało dzięki temu innowacyjną formę reklamy oraz cykl znakomitych materiałów filmowych z reprezentantem Polski, Grzegorz natomiast odkrył kolejny sposób na życie po życiu, czyli po zakończeniu kariery. Według mnie jest to naprawdę super sprawa i życzyłbym sobie, aby jak najwięcej polskich (i nie tylko) zawodników angażowało się w tego typu projekty.

Jak więc widzicie, stereotyp piłkarza-debila powoli odchodzi do lamusa. Przede wszystkim zawodnicy mają coraz większą świadomość, iż życie piłkarza nie trwa wiecznie. Obecny świat stwarza im wiele możliwości wypełnienia luki zawodowej po zakończeniu kariery, z czego zdecydowana większość próbuje skorzystać. Co równie istotne, polscy piłkarze coraz częściej otaczają się także właściwymi ludźmi – menedżerami, doradcami, specjalistami od wizerunku. Oczywiście, jak w każdym środowisku, wciąż zdarzają się prawdziwki kompletnie oderwane od rzeczywistości i nieprzejmujące się przyszłością. Ale na szczęście jest ich coraz mniej. I oby tak dalej.