wtorek, 5 stycznia 2016

Florentino Perez i jego "żonglerka" trenerami

          

             Stało się. Florentino Perez poszedł po rozum do głowy i na wczorajszej konferencji prasowej podziękował za współpracę dotychczasowemu szkoleniowcowi „Blancos”, Rafie Benitezowi. Sternikowi klubu z Estadio Santiago Bernabeu zajęło więc siedem miesięcy dojście do tego samego wniosku, który każdy, średnio zorientowany kibic wysnuł wraz z pierwszymi plotkami łączącymi Beniteza z Realem. Nowym szkoleniowcem pierwszej drużyny został jeden z najwybitniejszych zawodników w historii – Zinedine Zidane – i wydaje się być to w tej chwili najrozsądniejsze posunięcie. Parafrazując jednak pewne przysłowie – jest to zaledwie łyżeczka miodu w beczce dziegciu – włodarze klubu z Concha Espina 1 od kilku miesięcy notują bowiem istną serię fatalnych, absurdalnych wręcz decyzji i zatrudnienie Zidane’a nijak nie jest w stanie tego przysłonić. Od czego więc tak naprawdę zaczęły się problemy Realu, gdzie według mnie popełniono błędy?

Błąd pierwszy – zwolnienie Ancelottiego

            Z pewnością dla fanów „Królewskich” oraz zdecydowanej większość osób interesujących się futbolem nie jest to żadne zaskoczenie. Moim – i nie tylko – zdaniem było to idealny szkoleniowiec dla obecnego Realu. „Carletto” miał naprawdę wszystko: znakomity warsztat trenerski, ogromną wiedzę z zakresu psychologii sportowej, a przede wszystkim posiadał szacunek i sympatię swoich podopiecznych. Wszystkich, bez wyjątku! Jego wad trzeba byłoby szukać naprawdę głęboko. Florentino Perez takowe jednak odnalazł i postanowił zakończyć współpracę z włoskim szkoleniowcem. Dlaczego? Tego nie wiedzą chyba nawet najbliżsi współpracownicy Pereza. Fakt, drużyna prowadzona przez Ancelottiego nie wygrała w ubiegłym sezonie żadnego trofeum, ale na tej zasadzie żaden trener nie zagrzałby dłużej miejsca w jednym klubie. Decyzja ta była tym bardziej absurdalna, że Real pod wodzą Włocha grał naprawdę widowiskowy, ofensywny futbol. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść…

Błąd drugi – dlaczego nie Klopp?

            Informacja o zwolnieniu „Carletto” była dla wszystkich ludzi związanych z klubem dużym rozczarowaniem. Gorzką pigułkę trzeba było jednak przełknąć… Już kilkanaście godzin po zwolnieniu dotychczasowego szkoleniowca w mediach zaczęły pojawiać się kolejne kandydatury następców. W międzyczasie przewinęło się sporo nazwisk, ale bezsprzecznym faworytem – zarówno mediów jak i kibiców – pozostawał Jurgen Klopp. Niemiecki trener od lipca pozostawał bez klubu, kiedy to zdecydował się zakończyć swoją niezmiernie owocną współpracę z Borussią Dortmund. Klopp, który z bardzo dobrej strony pokazał się już w FSV Mainz, dzięki czemu zapracował na swój „transfer” do BVB wydawał się być idealnym następcą Ancelottiego. Młody, z ogromną charyzmą oraz zapałem do pracy, świetny taktyk oraz wyśmienity psycholog, ulubieniec piłkarzy. Rzecz jasna nie wiadomo jak poradziłby sobie w tak wielkim klubie jak Real, ale bez wątpienia miał wszelkie predyspozycje ku temu, by osiągnąć sukces. Plan Florentino zakładał jednak coś zupełnie innego…

Błąd trzeci – dlaczego Benitez?!

            Jeśli mam być szczery, pierwsze plotki dotyczące Rafy jako nowego szkoleniowca „Królewskich” przyjąłem z uśmiechem. Nie dlatego, że uznawałem go za dobrego fachowca, ale dlatego, iż wydawało mi się to tak absurdalne jak nominacja Franciszka Smudy do otrzymania literackiej nagrody Nobla. Nie od dziś wiadomo, że katalońskie brukowce lubią czasem zadrwić z Realu (i na odwrót – madryckie brukowce często kpią z Barcelony), całą sytuację uznałem więc jako zwykły żart o niezbyt wyszukanym poziomie. Gorzej, gdy ta informacja zaczęła być powtarzana przez coraz wiarygodniejsze źródła, aż w końcu potwierdzili ją oficjele z Estadio Santiago Bernabeu. Wtedy już do śmiechu mi nie było…
            Naprawdę nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć, jakie procesy myślowe musiały zachodzić w głowach działaczy Realu, że postanowili powierzyć drużynę właśnie Benitezowi. Jedynym jego atutem – choć w tym wypadku niewiele znaczącym – było to, że wychował się w białej części Madrytu i jest z tym klubem mocno związany. Nie zmienia to jednak faktu, że Rafa od kilku ładnych lat jedzie wyłącznie na opinii, którą wyrobił sobie będąc jeszcze w Valencii. A następnie było już coraz gorzej. Liverpool – zgoda, wygrał Ligę Mistrzów, ale w Premier League – mając ogromne pieniądze oraz plejadę świetnych zawodników – nawet nie otarł się o mistrzostwo kraju; Inter – w pół roku udało mu się rozpieprzyć machinę zbudowaną przez Mourinho (fakt, że część zawodników była nieco wypalona, ale Benitez w pół roku z ekipy wygrywającej potrójną koronę zrobił ligowego średniaka); Napoli – mając praktycznie nieograniczony budżet oraz każdego piłkarza, którego tylko chciał, nie był w stanie zająć miejsca premiowanego grą choćby w eliminacjach do Ligi Mistrzów. I w nagrodę za popsucie trzech świetnych drużyn otrzymał angaż w jeszcze większym klubie… Naprawdę, zakrawało to na jakiś kompletny kabaret.

Światełko w tunelu?


            Zwolnienie Beniteza to z pewnością pierwsza od wielu miesięcy dobra decyzja Pereza oraz jego ludzi. Szkoda, że aby prezes do tego doszedł, trzeba było wcześniej zwolnić Carlo Ancelottiego, ale cóż… Lepiej późno niż wcale. Zatrudnienie Zinedine’a Zidane’a również wydaje się być racjonalnym posunięciem. Przede wszystkim obecnie nie było na rynku lepszego kandydata – może poza „The Special One”, ale on nie wyrażał chęci powrotu. Poza tym to w Realu człowiek-instytucja: uwielbiany przez kibiców, szanowany przez piłkarzy oraz współpracowników. Wydaje mi się, że człowiek tego pokroju będzie miał większy kredyt zaufania – zarówno wśród „socios” jak i samych zawodników. Nie trafiają również do mnie kontrargumenty mówiące o braku doświadczenia. Kiedy Pep Guardiola przejmował Barcelonę słychać było podobne głosy, okazało się jednak, że stworzył on najbardziej śmiercionośną maszynkę w najnowszych futbolowych dziejach. Nie twierdzę, że w przypadku „Zizou” będzie tak samo. Uważam jedynie, że czasem od doświadczonego szkoleniowca lepszy jest ten nieopierzony żółtodziób ze świeżym spojrzeniem, masą innowacyjnych pomysłów oraz ogromnym zapałem do pracy. A jak będzie? Wszystko jak zwykle zweryfikuje zielona murawa.