Stało się. Florentino
Perez poszedł po rozum do głowy i na wczorajszej konferencji prasowej
podziękował za współpracę dotychczasowemu szkoleniowcowi „Blancos”, Rafie
Benitezowi. Sternikowi klubu z Estadio Santiago Bernabeu zajęło więc siedem
miesięcy dojście do tego samego wniosku, który każdy, średnio zorientowany
kibic wysnuł wraz z pierwszymi plotkami łączącymi Beniteza z Realem. Nowym
szkoleniowcem pierwszej drużyny został jeden z najwybitniejszych zawodników w
historii – Zinedine Zidane – i wydaje się być to w tej chwili najrozsądniejsze
posunięcie. Parafrazując jednak pewne przysłowie – jest to zaledwie łyżeczka
miodu w beczce dziegciu – włodarze klubu z Concha Espina 1 od kilku miesięcy
notują bowiem istną serię fatalnych, absurdalnych wręcz decyzji i zatrudnienie
Zidane’a nijak nie jest w stanie tego przysłonić. Od czego więc tak naprawdę
zaczęły się problemy Realu, gdzie według mnie popełniono błędy?
Błąd pierwszy – zwolnienie
Ancelottiego
Z pewnością dla fanów „Królewskich” oraz
zdecydowanej większość osób interesujących się futbolem nie jest to żadne
zaskoczenie. Moim – i nie tylko – zdaniem było to idealny szkoleniowiec dla
obecnego Realu. „Carletto” miał naprawdę wszystko: znakomity warsztat
trenerski, ogromną wiedzę z zakresu psychologii sportowej, a przede wszystkim
posiadał szacunek i sympatię swoich podopiecznych. Wszystkich, bez wyjątku!
Jego wad trzeba byłoby szukać naprawdę głęboko. Florentino Perez takowe jednak
odnalazł i postanowił zakończyć współpracę z włoskim szkoleniowcem. Dlaczego?
Tego nie wiedzą chyba nawet najbliżsi współpracownicy Pereza. Fakt, drużyna
prowadzona przez Ancelottiego nie wygrała w ubiegłym sezonie żadnego trofeum,
ale na tej zasadzie żaden trener nie zagrzałby dłużej miejsca w jednym klubie.
Decyzja ta była tym bardziej absurdalna, że Real pod wodzą Włocha grał naprawdę
widowiskowy, ofensywny futbol. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść…
Błąd drugi – dlaczego nie Klopp?
Informacja o zwolnieniu „Carletto” była dla
wszystkich ludzi związanych z klubem dużym rozczarowaniem. Gorzką pigułkę
trzeba było jednak przełknąć… Już kilkanaście godzin po zwolnieniu
dotychczasowego szkoleniowca w mediach zaczęły pojawiać się kolejne kandydatury
następców. W międzyczasie przewinęło się sporo nazwisk, ale bezsprzecznym
faworytem – zarówno mediów jak i kibiców – pozostawał Jurgen Klopp. Niemiecki
trener od lipca pozostawał bez klubu, kiedy to zdecydował się zakończyć swoją
niezmiernie owocną współpracę z Borussią Dortmund. Klopp, który z bardzo dobrej
strony pokazał się już w FSV Mainz, dzięki czemu zapracował na swój „transfer”
do BVB wydawał się być idealnym następcą Ancelottiego. Młody, z ogromną
charyzmą oraz zapałem do pracy, świetny taktyk oraz wyśmienity psycholog,
ulubieniec piłkarzy. Rzecz jasna nie wiadomo jak poradziłby sobie w tak wielkim
klubie jak Real, ale bez wątpienia miał wszelkie predyspozycje ku temu, by
osiągnąć sukces. Plan Florentino zakładał jednak coś zupełnie innego…
Błąd trzeci – dlaczego Benitez?!
Jeśli mam być szczery, pierwsze plotki dotyczące
Rafy jako nowego szkoleniowca „Królewskich” przyjąłem z uśmiechem. Nie dlatego,
że uznawałem go za dobrego fachowca, ale dlatego, iż wydawało mi się to tak
absurdalne jak nominacja Franciszka Smudy do otrzymania literackiej nagrody
Nobla. Nie od dziś wiadomo, że katalońskie brukowce lubią czasem zadrwić z
Realu (i na odwrót – madryckie brukowce często kpią z Barcelony), całą sytuację
uznałem więc jako zwykły żart o niezbyt wyszukanym poziomie. Gorzej, gdy ta
informacja zaczęła być powtarzana przez coraz wiarygodniejsze źródła, aż w
końcu potwierdzili ją oficjele z Estadio Santiago Bernabeu. Wtedy już do
śmiechu mi nie było…
Naprawdę nie potrafię
racjonalnie wytłumaczyć, jakie procesy myślowe musiały zachodzić w głowach
działaczy Realu, że postanowili powierzyć drużynę właśnie Benitezowi. Jedynym
jego atutem – choć w tym wypadku niewiele znaczącym – było to, że wychował się
w białej części Madrytu i jest z tym klubem mocno związany. Nie zmienia to
jednak faktu, że Rafa od kilku ładnych lat jedzie wyłącznie na opinii, którą
wyrobił sobie będąc jeszcze w Valencii. A następnie było już coraz gorzej.
Liverpool – zgoda, wygrał Ligę Mistrzów, ale w Premier League – mając ogromne
pieniądze oraz plejadę świetnych zawodników – nawet nie otarł się o mistrzostwo
kraju; Inter – w pół roku udało mu się rozpieprzyć machinę zbudowaną przez
Mourinho (fakt, że część zawodników była nieco wypalona, ale Benitez w pół roku
z ekipy wygrywającej potrójną koronę zrobił ligowego średniaka); Napoli – mając
praktycznie nieograniczony budżet oraz każdego piłkarza, którego tylko chciał,
nie był w stanie zająć miejsca premiowanego grą choćby w eliminacjach do Ligi
Mistrzów. I w nagrodę za popsucie trzech świetnych drużyn otrzymał angaż w
jeszcze większym klubie… Naprawdę, zakrawało to na jakiś kompletny kabaret.
Światełko w tunelu?
Zwolnienie Beniteza to z pewnością pierwsza od
wielu miesięcy dobra decyzja Pereza oraz jego ludzi. Szkoda, że aby prezes do
tego doszedł, trzeba było wcześniej zwolnić Carlo Ancelottiego, ale cóż… Lepiej
późno niż wcale. Zatrudnienie Zinedine’a Zidane’a również wydaje się być
racjonalnym posunięciem. Przede wszystkim obecnie nie było na rynku lepszego
kandydata – może poza „The Special One”, ale on nie wyrażał chęci powrotu. Poza
tym to w Realu człowiek-instytucja: uwielbiany przez kibiców, szanowany przez
piłkarzy oraz współpracowników. Wydaje mi się, że człowiek tego pokroju będzie
miał większy kredyt zaufania – zarówno wśród „socios” jak i samych zawodników.
Nie trafiają również do mnie kontrargumenty mówiące o braku doświadczenia.
Kiedy Pep Guardiola przejmował Barcelonę słychać było podobne głosy, okazało
się jednak, że stworzył on najbardziej śmiercionośną maszynkę w najnowszych futbolowych
dziejach. Nie twierdzę, że w przypadku „Zizou” będzie tak samo. Uważam jedynie,
że czasem od doświadczonego szkoleniowca lepszy jest ten nieopierzony
żółtodziób ze świeżym spojrzeniem, masą innowacyjnych pomysłów oraz ogromnym
zapałem do pracy. A jak będzie? Wszystko jak zwykle zweryfikuje zielona murawa.
