Wczoraj odbyła się pierwsza połowa dwumeczu pomiędzy Steauą Bukareszt i warszawską Legią, którego stawką jest awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów (a przy okazji pokaźny zastrzyk gotówki). Legioniści, remisując na wyjeździe 1-1 uzyskali satysfakcjonujący wynik i wydaje się, że mając w perspektywie rewanż na własnym boisku są delikatnym faworytem do awansu. W zasadzie mecz ten został już przez wszystkich rozłożony na czynniki pierwsze (pierwsza połowa - dramat, druga - lepiej), dlatego też nie mam zamiaru po raz kolejny tego opisywać. Chciałbym natomiast skupić się na czynnikach, które mogą być decydujące podczas rewanżu na Łazienkowskiej.
Przede wszystkim legioniści nie mogą, podobnie jak w kilku ostatnich pucharowych potyczkach, "przespać" pierwszych minut spotkania. Jeśli w Warszawie Rumuni zdobędą szybko gola, to o awans będzie naprawdę bardzo trudno. Goście będą mogli skupić się wówczas na obronie wyniku, a kontry w wykonaniu świetnych skrzydłowych: Popy oraz Tanase, mogą okazać się gwoździem do legijnej trumny.
Kolejnym aspektem jest agresywna i ostra gra, na pograniczu faulu. "Wojskowi" powinni zagrać tak, jak w pierwszej części prezentowali się piłkarze Steauy, którzy momentalnie doskakiwali do legionistów, uniemożliwiając im tym samym swobodne rozegranie piłki, co skutkowało notorycznym wybijaniem futbolówki "na oślep". Jeśli zespół z Łazienkowskiej w rewanżu zagra w ten sposób, gryząc trawę, to jego szanse na awans na pewno delikatnie wzrosną. To jest zresztą ten aspekt, którego zabrakło w pierwszej części spotkania w Bukareszcie. Dodajmy, aspekt kluczowy!
Warto również podkreślić, że w rewanżu na Łazienkowskiej legioniści nie mogą wyjść z przeświadczeniem, że do awansu do upragnionej Ligi Mistrzów wystarcza im remis. W poprzedniej rundzie, w spotkaniu rewanżowym z norweskim Molde, taktyka ta okazała się skuteczna, co nie oznacza, że sprawdzi się również w najbliższym spotkaniu. Bo, co by nie mówić, Steaua to jednak zespół o klasę lepszy od mistrzów Norwegii. Te dwie drużyny różnią się przede wszystkim tym, iż w Molde gra ofensywna opierała się na jednym zawodniku, którym był Daniel Chima Chukwu. W ekipie z Bukaresztu takich zawodników jest przynajmniej kilku. Każdy z ofensywnych piłkarzy: napastnik, środkowi pomocnicy, czy też skrzydłowi mają wysokie umiejętności i spuszczenie ich z oka, choćby na sekundę, może skończyć się utratą gola. A to, jak już wspomniałem wcześniej, może oznaczać koniec marzeń o fazie grupowej LM.
I ostatni, chyba najważniejszy czynnik. Kibice! Decyzja UEFY o zamknięciu "Żylety" była już przez wszystkich szeroko komentowana, dlatego opiszę ją tylko jednym słowem: żenada. Jeśli jednak w siedzibie europejskiej federacji piłkarskiej pójdą po rozum do głowy i swoją decyzję cofną, to legioniści w rewanżu zyskają potężną (jeśli nie najpotężniejszą) broń. Nie od dziś bowiem wiadomo, że kibice Legii należą do ścisłej europejskiej czołówki, co zresztą zgodnie potwierdzają nawet rumuńskie media. Jeśli więc "dwunasty zawodnik" będzie obecny na meczu, Rumuni wyjdą na boisko zestresowani jak nigdy dotąd. A to stworzy Legii możliwość szybkiego zdobycia bramki i ustawienia całego meczu.
Podsumowując, wymieniłem cztery, wg mnie najważniejsze czynniki, które powinny pomóc (lub przeszkodzić) Legii w awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Takich aspektów jest oczywiście o wiele, wiele więcej, np. dyspozycja dnia, wyjściowa jedenastka, czy losowy podmuch wiatru. Jednak te wymienione przeze mnie uważam za kluczowe. I mam wielką nadzieję, że wszystko potoczy się po myśli mojego ukochanego klubu i po 17 latach ujrzymy wreszcie polski klub w Lidze Mistrzów. Do boju Legio!